Tusk idzie na wojnę! Z lekarzami

Zauroczenie środowiska lekarskiego pomysłami ministra zdrowia, któremu wiernie sekunduje premier Donald Tusk, było chwilowe. I bynajmniej niebezwarunkowe. Zaraz po ujawnieniu przez Bartosza Arłukowicza zawartości tzw. pakietu antykolejkowego (21 marca), medycy oceniali, że kierunek słuszny, tylko bez dodatkowych pieniędzy nierealny. Największe wsparcie rząd dostał od onkologów, ale to nie dziwi, wszak clou kolejkowej reformy dotyczyć ma leczenia nowotworów.

Tymczasem miodowy miesiąc, z okładem, minął i już wiadomo, że między rządem a medykami miłość się wypaliła. Zanosi się nie tylko na rozwód, gorzej - na wojnę!

To, co w marcu obwieścił szef resortu zdrowia było ledwie szkieletem (m.in. zniesienie limitów w onkologii, specjalna karta leczenia dla chorych na raka, diagnostyka w ciągu 7 tygodni, więcej badań zlecanych przez lekarza rodzinnego). Aby zmiany mogły wejść w życie, potrzebne są nowe ustawy i rozporządzenia.

Na projektach, które już trafiły do społecznych konsultacji, lekarski samorząd nie pozostawia suchej nitki. W ocenie Macieja Hamankiewicza, szefa Naczelnej Rady Lekarskiej "proponowane rozwiązania są niedoprecyzowane, niedofinansowane, a przez to nie uleczą systemu ochrony zdrowia".

Podobno swoje poparcie dla pakietu onkologicznego ministra Arłukowicza wycofali także onkolodzy. Wszystko przez to, że rewolucja w leczeniu raka ma zostać przeprowadzona bez dodatkowych pieniędzy.

Tusk jednak zdaje się być nieugięty. Pytany wczoraj, jak odnosi się do zarzutu lekarzy, że skrócenie kolejek odbędzie się ich kosztem, powiedział: - Na pewno nie będziemy skracać kolejek, dosypując więcej pieniędzy lekarzom". A więc wojna! Nieodległa przeszłość dowodzi, że z medykami żaden rząd nie wygrał. Z tego konfliktu Donald Tusk też nie ma szans wyjść z tarczą.