Gorąco było podczas niedawnego spotkania, które z inicjatywy radnego Wojciecha Szczęsnego zorganizowano w janowieckim ośrodku kultury. Frekwencja nie powalała, za to wypowiedzi już tak.
Najwięcej do powiedzenia w temacie - oprócz przedstawienia zagrożeń wynikających ze składowania odpadów, co wziął na siebie lekarz Wojciech Szczęsny - miał Leszek Walkowiak, reprezentujący właściciela magazynu, czyli swoją mamę. Na staroście żnińskim nie pozostawił przysłowiowej suchej nitki, mimo że tego nie było na spotkaniu i nie mógł się do zarzutów odnieść.
Generalnie starano się tu dowieść, że obecny stan i zaleganie odpadów to wina właśnie starosty. - W pierwotnej umowie dzierżawy był zawarty punkt zabraniający składowania odpadów niebezpiecznych. To dlaczego w starostwie, gdy firma zmieniała nazwy i dokumenty aneksowano, wydano decyzję i podpisano zgodę na transport odpadów? - podkreślał Walkowiak, który chemikalia ma teraz pod nosem i ani z działką, ani magazynem, nie może nic zrobić.
Skąd w ogóle odpady niebezpieczne w Janowcu? Zwieźli je - do obiektu wynajętego im przez państwa Walkowiaków - właściciele firmy, która w międzyczasie zmieniała nazwy i osobowość prawną, a ostatecznie się ulotniła. Gdy rozpętała się wokół tego afera, okazało się, że podobne składowiska - tego samego podmiotu - były nie tylko u nas, ale i w powiatach bydgoskim, nakielskim oraz radziejowskim, a - zdaniem starosty - także w kilkudziesięciu miejscach na terenie kraju. W finale właściciele śmieciowej firmy trafili do więzienia. Ale beczki z toksycznymi substancjami w Janowcu po nich zostały...
Wojciech Szczęsny tak komentuje sprawę: - Do kogo należą teraz odpady? W mojej ocenie do starosty, skoro wydał zezwolenie. (- Zezwolenie zostało skutecznie cofnięte - wyeliminowano z obiegu prawnego decyzję starosty, ale pojawił się problem, bo firma się ulotniła, więc z naszej strony było zawiadomienie do prokuratury - tłumaczy Wiesław Rumel ze Starostwa Powiatowego w Żninie - przyp. red.).
- To tak jak z porzuceniem samochodu na drodze powiatowej. Kto odpowiada za uprzątnięcie auta? No przecież starosta - utrzymuje Szczęsny.
Zbigniew Jaszczuk jest innego zdania: - Na takiej samej zasadzie starosta daje pozwolenie na budowę. Później właściciel weźmie na ten obiekt kredyt i nie spłaca. I co wówczas - mamy spłacić za niego?
W opinii starosty dodatkowym problemem jest fakt, że janowiecki magazyn znajduje się na gruncie prywatnym. - To nas różni od podobnych problemów, jak choćby w niedalekim Wszedniu. My nie mamy tego na działce Skarbu Państwa, nie należy ona też do samorządu terytorialnego. Nie ma tu więc szans na dotację - mówiąc o kosztach utylizacji - z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, która sięga 80 procent.
- Nie ma też aktualnie mowy o wykonaniu zastępczym, czyli uprzątnięciu tego przez nas. Sprawcy są ustaleni. Ale wyrok nie jest prawomocny, nie można wszcząć egzekucji. Proces w tej sprawie, nie tylko janowieckiej, trwa i jest złożony.
- Zlecenie wykonania zastępczego byłoby w mojej ocenie kontynuacją procederu i dawaniem zielonego światła dla kolejnych przestępców. Nie może być tak, że jeden będzie broił, a Państwo będzie sprzątać. To dom wariatów - komentuje Zbigniew Jaszczuk.
- Jedyne, co w temacie gospodarowania odpadami udało się do tej pory w Polsce wywalczyć, to kaucje, które muszą wpłacać firmy na wypadek porzucenia odpadów. Te pieniądze są w wysokości pozwalającej na pokrycie kosztów ewentualnej utylizacji. Niestety, nie dotyczy to Janowca, która to sprawa miała miejsce przed wprowadzeniem powyższego zapisu.
Co zatem dalej z chemikaliami w Janowcu? Zdaniem Wiesława Rumla - szefa wydziału ochrony środowiska w starostwie, na utylizację potrzeba około 4,5 mln zł. - Powiat takich pieniędzy nie ma - przyznaje.
Radny Wojciech Szczęsny nie składa broni. Mówi, że to dopiero początek batalii o usunięcie beczek z toksynami. Pokłosiem pierwszego spotkania w Janowcu było zawiązanie komitetu protestacyjnego "Stop niebezpiecznym odpadom w Janowcu Wielkopolskim". W jego skład weszli: Anita Berger, Henryk Igliński, Waldemar Sadowski, Wojciech Lauber, Tomasz Rogoziński i Wojciech Szczęsny.
