Powyginane słupki. Pomalowane z ponaklejanymi reklamami. Tak bardzo często wyglądają znaki drogowe po weekendzie.
- Zazwyczaj w miesiącu musimy wymienić od pięciu do ośmiu znaków - wylicza Wojciech Pakmur, inspektor do spraw dróg w Urzędzie Miasta w Chełmnie. - Przeważnie dostajemy informacje o nich po weekendzie.
**_Rozładowali emocje
W większości winni zniszczeń są młodzi ludzie wracający nad ranem z dyskotek.
- _Najczęściej znaki są obracane i wykrzywiane - mówi inspektor. - Zdarza się, że ktoś je pomaluje albo coś naklei.
Wymiana takiego znaku drogo kosztuje.
- Jeżeli jest mały, to koszt waha się od osiemdziesięciu do stu złotych - wyjaśnia Wojciech Pakmur. - Kiedy zniszczony zostanie duży znak, jego wymiana może kosztować sto pięćdziesiąt złotych.
Łatwo policzyć, że w ciągu roku na ten cel wydaje się ponad 10 tys. złotych.
Na gorącym uczynku albo nic z tego
Strażnicy miejscy patrolują drogi i wyłapują miejsca, gdzie oznakowanie jest zniszczone.
- Informacje o tym pochodzą od mieszkańców, ale też sami podczas patroli zwracamy na to uwagę - mówi Zbigniew Świep.o. komendanta Straży Miejskiej w Chełmnie. _Sprawców jednak bardzo trudno jest ustalić. Trzeba bowiem ich złapać na gorącym uczynku, aby potem pociągnąć do odpowiedzialności.
_Strażnicy obiecali zająć się sprawą znaku przy Baszcie Prochowej, prezentowanego obok na zdjęciu.
