Beata Pracka z Borzymowic (gm. Choceń) uważa, że sadownicy nie mają takich samych praw jak inni obywatele. - Nie możemy skorzystać z ubezpieczenia sadu z dopłatami państwa, bo dwa lata temu ponieśliśmy szkodę z powodu gradu i ubezpieczyciele proponują nam wyższą składkę - wyjaśnia. - Przewyższyła ona sześć procent, więc o pomocy państwa nie było mowy. To krzywdzące!
Jej syn Dawid podaje przykład: jeśli sadownik chce ubezpieczyć średni plon o wartości 30 tys. zł, ma zapłacić 2100 zł od hektara. Jeśli ma ich trzydzieści, to będzie musiał wydać aż 63 tysiące złotych!
Kara za brak możliwości
- Jako właściciel i tak mam co roku wystarczająco dużo zobowiązań z tytułu ubezpieczeń (pojazdów, budynków), coraz wyższych podatków, cen energii, akcyz - twierdzi pan Dawid.
Jego matka zwraca uwagę także na to, że w Polsce istnieje obowiązek ubezpieczenia co najmniej połowy upraw. Kto go nie spełni, może zapłacić karę - równowartość 2 euro od 1 ha. - Poza tym jest dodatkowa strata, bo kto nie ubezpieczył plonów, otrzyma gorzej oprocentowany kredyt klęskowy - mówi pani Beata.
Takich sankcji wobec gospodarza nie można zastosować, jeśli ten nie zawrze umowy ubezpieczenia obowiązkowego z powodu pisemnej odmowy przez co najmniej dwa zakłady, które zawarły porozumienie z ministrem rolnictwa (patrz - infografika). Tym bardziej jeśli zaoferowano rolnikowi stawki przekraczające 6 proc. sumy ubezpieczenia. Jednak wielu rolników woli nie prosić o takie pisemne odmowy.
Potrzebne zmiany
- Obawiam się, że następny sezon w rolnictwie może być dla niejednego sadownika z Kujaw czy innego regionu, sezonem ostatnim - prognozuje sadownik. Jego zdaniem stawki ubezpieczeń (dochodzące np. do 9-ciu procent) są nie do zaakceptowania przez gospodarzy.
- Rozumiemy, że zakładom ubezpieczeniowym może się nie opłacać podpisywanie polis z sadownikami w tych rejonach, gdzie często występuje na przykład gradobicie, ale wszyscy gospodarze powinni mieć prawo do skorzystania z pomocy państwa - uważa Beata Pracka.
- Jeśli Komisja Europejska się zgodzi, to mam nadzieję, że (z unijnym wsparciem) od przyszłego roku będzie można zwiększyć dopłaty do składek z 50-ciu do 75 procent - mówi Mirosław Maliszewski, poseł i prezes Związku Sadowników Rzeczypospolitej Polskiej. Jego zdaniem wtedy będzie szansa na podniesienie progu powyżej którego państwowe dopłaty nie przysługują - z sześciu do dziewięciu-dziesięciu procent sumy ubezpieczenia. I dzięki temu także sadownicy będą mogli częściej korzystać z dopłat do składek.