Ciało Anny Z. znaleziono 4 lutego 2017 r., dzień po zbrodni. Miała rany od uderzeń ciężkimi przedmiotami, a także rany od ostrego narzędzia. Między innymi przeciętą nerkę. Jej sąsiedzi zeznali w śledztwie, że słyszeli dochodzące z mieszkania tłumaczki kobiece krzyki i odgłos upadania czegoś ciężkiego na ziemię.
Oleksandr P. był klientem ofiary. Monitoring, pokazujący wejście do bramy w bloku na Popowicach, nagrał go przed południem 3 lutego jak wchodzi i wychodzi po jakimś czasie. Oskarżenie przedstawiło sądowi dowody, wskazujące na to, że to on jest zabójcą. Poza nagraniem, pokazującym, że odwiedza kobietę, był m.in. jego kod genetyczny pod paznokciami ofiary.
Oleksandr P. przekonywał w sądzie, że jest bioterapeutą i krytycznego dnia zrobił jej masaż twarzy. W pewnym momencie coś ją zabolało i chwyciła go za ręce. Potem poleciała jej z nosa krew, którą on wytarł ręcznikiem. To jego wersja o tym skąd na ciele ofiary jego kod genetyczny. Twierdził, że zostawił Annę Z. całą i zdrową a gdy wychodził z kamienicy minął się z jakimś mężczyzną. Było od niego czuć „przetrawionym alkoholem” i papierosami.
W pierwszej instancji Oleksandr P. sądu nie przekonał. Teraz obrona może złożyć apelację do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
