W ubiegłym tygodniu pokazaliśmy amatorskie fotografie Franciszka Pączkowskiego, który uwiecznił spalone spichrze dzień po pożarze. Dziś możemy zaprezentować zdjęcia z gaszenia.
W lutym 1960 r. pożar był tematem numer jeden. W sobotnio-niedzielnym wydaniu "Gazeta Pomorska" tak relacjonowała wydarzenie: "Pożar wybuchł o godz. 20.30 w drugim spichrzu od lewej strony - patrząc od strony placu Zjednoczenia (dziś pl. Teatralny - przyp. aut.) Początkowo wydawało się, iż ogień - powstały u szczytu spichrza - zostanie szybko zlikwidowany. Jednakże silny wiatr (wschodni), łatwopalny materiał zmagazynowany w spichrzach (radioodbiorniki, farby, lakiery, deski itp.) spowodowały, iż ogień zaczął się szybko rozprzestrzeniać. (...) O godz. 21.00 drugi spichrz stał już cały w płomieniach. Godzinę później zawalił się strop, a nieco później mury spichrza, w którym rozpoczął się pożar. (...) Krótko przed 23.00 na moście zainstalowano reflektor, przy świetle którego pracowali uczestnicy akcji ratunkowej".
Mróz był ogromny

Z mostu Teatralnego doskonale było widać pożar spichrzów. To właśnie tutaj zebrał się tłum gapiów.
Zbigniew Kuczewski tak wspomina feralny piątkowy wieczór: - Mróz był ogromny, kilkanaście stopni poniżej zera. Wiadomość o pożarze szybko obiegła miasto. Łunę było widać z daleka. Strażacy szybko przystąpili do akcji. Pompowali wodę z rzeki. Niestety, węże im zamarzały.
Kuczewski przybył na miejsce, gdy ogień już szalał na obu spichrzach. - Robiłem zdjęcia chyba przez godzinę. Musiałem się spieszyć, by jeszcze zdążyć je obrobić. Na piątą rano musiały dotrzeć do Agencji w Warszawie - wspomina.
Aparaty pozamarzały
Pożar fotografowali fotoreporterzy wszystkich bydgoskich gazet i wielu gapiów. Ludzie tłoczyli się na moście Teatralnym, na drugim brzegu rzeki oraz na moście Bernardyńskim. Każdy chciał podejść tak blisko, jak tylko się dało. Jednak w gazetach nie ukazały się żadne zdjęcia. - Dlatego, że kolegom po fachu pozamarzały migawki aparatów. Na szczęście mój skromny czeski Flexaret (6x6 cm) się sprawdził tego wieczoru - wspomina.
Ściana runęła
Do walki z ogniem ściągnięto strażaków zawodowych z Torunia i Inowrocławia, a także ochotników z Nakła, Solca Kujawskiego, Koronowa i Szubina.
W akcji gaszenia pożaru wzięło udział kilkuset strażaków, także z okolicznych miast i miasteczek. Byli też żołnierze i milicjanci, którzy nie pozwalali przedostać się gapiom w pobliże spichrzów. Zbigniewowi Kuczewskiemu udało się podejść bardzo blisko. - Był taki moment, który zapamiętam do końca życia. Przede mną nagle runęła ściana południowo-zachodnia piątego spichrza. Przeżyłem chwilę grozy. Uciekałem co sił w nogach - relacjonuje.
Spichrze na wystawie
Kuczewski zrobił kilkadziesiąt zdjęć z pożaru. Większość wysłał do Centralnej Agencji Filmowej, pozostałe pokazał bydgoszczanom. Już w niedzielę, dwa dni po pożarze, można było je obejrzeć w klubie MPiK przy ul. Gdańskiej 10 (dziś sklep Rossman). Potem prezentowane były także m.in. na wystawie z okazji 10-lecia CAF-u, która odbyła się w maju 1961 roku w auli Politechniki Warszawskiej.