Unisławianie, którzy widzieli zdarzenie są przerażeni. Podobnie zresztą, jak rodzice, których dzieci zamarły ze strachu.
Dzieci zamarły z przerażenia
- Dzieci wracały ze szkoły do domów - dodaje Czytelnik. - Około godziny 12 były przy szlabanie. Skoro był otwarty, nawet nie pomyślały, że zaraz może nadjechać pociąg. Jakież było ich zaskoczenie, gdy przemknął obok nich szynobus.
Przerażone maluchy wróciły do domów i opowiedziały rodzicom, co się wydarzyło. - Przecież tam siedzą dyżurni, którzy powinni pilnować przejazdów, zajmować się opuszczaniem szlabanów i dbać o bezpieczeństwo pieszych i kierowców - wskazują mieszkańcy. Przy szlabanie są zamontowane kamery, więc mamy nadzieję, że uda się dociec prawdy i winny poniesie konsekwencje.
Marek Prawda, zastępca dyrektora Zakładu Linii Kolejowych w Toruniu nie kryje zaskoczenia. - Brak mi słów! Jestem zdziwiony, ponieważ w takich miejscach zatrudnione są osoby z wysokimi kwalifikacjami - podkreśla Marek Prawda. - Przecież dyżurny ruchu to nie jest zwykły dróżnik przejazdowy, nie umniejszając temu drugiemu. Natychmiast rozpoczynamy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Mamy tam kamery, które nagrywają przejazdy szynobusów, odtworzymy obraz. Jeśli potwierdzimy, że ktoś zaniedbał obowiązki, zostaną wobec niego wyciągnięte surowe konsekwencje. Takie zachowanie dyskredytuje pracownika.
To na pewno nie była awaria
Marek Prawda przyznaje, że ostatnie podobne zdarzenie, które skończyło się tragicznie, miało miejsce 10 lat temu. - Wtedy przez takie zaniedbanie pociąg zderzył się z tirem, były ofiary śmiertelne - dodaje. - Do takich przejść ludzie podchodzą z zaufaniem, bo wiedzą, że są strzeżone.
Zastępca dyrektora Zakładu Linii Kolejowych sprawdzał od razu inny wariant - awarię wynikającą z uszkodzenia rogatek. Uzyskał jednak informację, że takiej nie było. Gdyby była, musiałaby zostać zgłoszona do sąsiedniej stacji, świadczyłby o tym zapis w dokumentacji.