Kilku milionów złotych nie uda się odzyskać.
To jedna z najbardziej bulwersujących spraw związanych z działalnością wojewodów kujawsko-pomorskich. W 2002 roku urząd wojewódzki wydzierżawił swój ośrodek wypoczynkowy biznesmenowi z Kołobrzegu. Rok później uznał, że dzierżawca nie płaci i że umowa wygasa. W marcu cztery lata temu urzędnicy przejęli ośrodek.
Dzierżawca wniósł do sądu pozew o ochronę posiadania, po apelacji sąd przyznał biznesmenowi rację i kazał urzędowi zwrócić ośrodek.
Przedsiębiorca przejął ośrodek dopiero w styczniu 2005 roku, ale kolejny sąd nakazał mu... zwrócenie "Łuczniczki" urzędowi wojewódzkiemu.
Kasa za błędy
Ostatecznie - zdewastowana i rozkradziona "Łuczniczka" - wróciła do urzędu. Jedynie po to, żeby ten w ramach zaleceń poprzedniego rządu, przekazał ośrodek staroście kołobrzeskiemu. Formalnie stał się on właścicielem ruiny w czerwcu tego roku.
Wciąż nie zakończyła się sprawa wytoczona biznesmenowi przez urząd. - Jest skomplikowana, dlatego długo trwa - przyznaje Piotr Kurek, rzecznik wojewody. Urząd chce odszkodowania za nieprawidłowe wykonywanie robót budowlanych.
Zlicytują dzierżawcę?
Jak wiemy nieoficjalnie, były dzierżawca ośrodka ma dwie nieruchomości. Jeżeli nawet zostaną zlicytowane przez komornika, pieniądze trafią do nowego właściciela ośrodka, którym jest starosta. Czy licytacja jest realna, na razie nikt nie wie.
Tymczasem starosta kołobrzeski chce sprzedać "Łuczniczkę". W sierpniu ogłosił przetarg.