- Cała akcja trwała może ze dwadzieścia minut - mówi Sławomir Stachewicz, radny gminy Osielsko.
Odłowienie stada bydła, które migrowało na terenie gminy Osielsko, udało się przeprowadzić w nocy z piątku na sobotę. To koniec pewnej historii. Gmina żyła sprawą stada zdziczałego bydła od 2022 roku. Doszło wtedy do kilku kolizji z samochodami, kiedy zwierzęta znienacka wybiegały w Jarużynie na drogę wojewódzką 256 między Bydgoszczą a Strzelcami. Okazuje się, że od tamtego czasu niewiele się zmieniło, a problem narasta. Krowy się cielą, w szczytowym okresie stadko liczyło już dziewięć osobników.
Samorząd musiał ponosić koszty strat rolniczych, wyrządzanych przez zwierzęta, a zgłaszanych przez okolicznych rolników. Ostatecznie na wspomnianej sesji stanęło na tym, że urząd po raz kolejny wystąpi do Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii o możliwość tzw. humanitarnego odstrzału zwierząt, co byłoby tańszym rozwiązaniem, niż ich odłowienie, a potem utrzymywanie ich.
Ostatecznie znalazła się firma Arle Leszka Czyża z Wielkopolski. Przedsiębiorstwo zgodziło się odłowić zwierzęta za 67,5 tys. zł - mówi Stachewicz. - Co ważne, to już całkowity koszt usługi. Na gminie nie będzie ciążył obowiązek dalszego utrzymywania zwierząt.
Zachowywały się jak dzikie zwierzęta
Umowa między gminą Osielsko a wykonawcą usługi została podpisana 5 listopada. W ostatnim czasie mieszkańcy Osielska informowali siebie nawzajem, że krowy widywane są we wsi, w rejonie ulicy Poprzecznej. To około 10 km od miejsca ich pierwotnego pobytu!
Zwierzęta zmieniły też sposób żerowania z dziennego na nocny, właściwy dzikim zwierzętom. Ostatecznie w ręce firmy odławiającej wpadło 7 osobników, czyli byk, dwie krowy i czworo potomstwa.
- To bydło rasy Welsh Black. Zwierzęta osiągają co najmniej średnią wielkość - krowy do 132 cm wysokości w kłębie i masę ciała rzędu 600-700 kg. Zaś dojrzałe buhaje osiągają masę 900-1000 kg, przy wysokości 140-142 cm - dodaje radny.
- W odłowieniu zwierząt bardzo pomogła nam pani Magdalena Kopczyńska z referatu ochrony środowiska Urzędu Gminy Osielska. To ona ma największe zasługi w gminie, jeżeli chodzi o tę sprawę - mówi Sylwia Yahyaoui z Fundacji Ochrony Zwierząt i Polskiego Dziedzictwa Przyrodniczego "Mrunio". - Pani Magdalena koordynowała całą akcję, wraz z nami uczestniczyła w godzinach wolnych od pracy również w akcjach mających na celu wyłapanie zwierząt.
Sylwia Yahyaoui dodaje, że ona sama skontaktowała się z gminą i pomogła w koordynacji i wyłapaniu zwierząt. - Zwierzęta udało się ująć i załadować do transportu sprawnie dzięki zaangażowaniu i doświadczeniu Mateusza Czyż.
W akcji pomagał również jeden z lokalnych gospodarzy.
