Zabawa w JuraParku w Solcu Kujawskim tym razem odbyła się pod znakiem koronawirusa (wszystko zgodnie z wymogami sanitarnymi, a jakże), ale humory dopisywały jak zwykle. W naszej cyklicznej imprezie „Uśmiechnięty Dzień” gościło około 200 dzieci z placówek opiekuńczo-wychowawczych z Kujawsko-Pomorskiego. Aby zabawa była bezpieczna, zorganizowaliśmy ją w dwóch turach, w ostatni poniedziałek i wtorek.
Najmłodsi nasi goście mają niespełna roczek i stawiają pierwsze kroki. Najstarsi są prawie pełnoletni, wkrótce odbiorą dowody osobiste. Od kilku lat spotykamy się z nimi na tych imprezach.
Fani pająka
- Właśnie wróciliśmy ze zwiedzania - mówią podekscytowani bracia bliźniacy, David i Kasjan, lat 5. To fani Spidermana. Koszulki, czapki z daszkiem - wszystkie rzeczy z człowiekiem-pająkiem. A w domu ile figurek jeszcze ze Spidermanem! Nic dziwnego, że pająki w tutejszym Parku Rozrywki im się spodobały.
Chłopcy mieszkają w Rodzinnym Domu Dziecka w Drzewianowie (powiat nakielski) razem z dziewięciorgiem innych małolatów. Placówkę od 10 lat prowadzą pani Danuta i pan Rafał.
David zachwyca się nie tylko dinozaurami, które są kilka razy większe od niego. - Najbardziej podobają mi się mamuty. Takie fajnie owłosione. Głaskać by się je chciało. Tym bardziej, że już się nie ruszają - mówi.
A jego brat mówi o kinie. - Fajny był film o dinozaurach, ale najfajniejsze to, co działo się przy naszych fotelach. Był wiatr i różne zapachy, dziwne odgłosy. Im dziwniejsze, tym dla mnie lepiej. Coś się nawet jakby skradało.
Tak się składa, że w JuraParku są też bliźniaczki. To Jessica i Klaudia. Mają po 11 lat. Też podobało im się w kinie. Karuzele i megazjeżdżalnie dmuchane tak samo przypadły dziewczynkom do gustu.
Podchodzi starsza siostra bliźniaczek, Kinga, 14-latka.- Właśnie wróciliśmy ze ścieżki dydaktycznej. Co kawałek można spotkać dinozaura. Ponoć 100 ich tam stoi. Wyglądają, jak żywe. W szkole mieliśmy o nich. Ale oglądać je na obrazkach w książce i na żywo, no, prawie na żywo, to zupełnie co innego.
Mrówki w wydaniu makro
Pojawia się następna ekipa zwiedzających. - Duża mrówka i wielgachna mucha, robale większe od człowieka, stojące przy karuzelach, robią wrażenie – mówi Julia. - Te owady mają takie oczy, że przejrzeć się w nich można. Pontony z dmuchanymi kaczkami też są bardzo spoko. Przepłynęliśmy się na nich po rzeczce, płynącej obok karuzel.
Tutejsze muzeum też stanowi atrakcję. - Kości gadów i płazów, muszle i zdjęcia z wykopalisk, mających nawet 500 milionów lat, podobały mi się najbardziej – wymienia Karolina. - No i korale, te nowoczesne, ze sklepiku.
- Wolę kolorową ciuchcię, czyli kolejkę szynową. Mógłbym tak jeździć nią i jeździć przez pół dnia – mówi Szymek. Obok stoi Adaś. Mu bardziej, niż kolejka, widziało się na karuzeli łańcuchowej. - Drugi raz w życiu na takiej się kręciłem. I właśnie drugi raz w tym roku, nawet w tym miesiącu. Byliśmy na koloniach w Łebie i tam w wesołym miasteczku była taka sama karuzela. Obie wysokie jak wieżowce. Sięgają chmur.
Pierwsza wizyta
Oskar przed chwilą szalał z kumplami na materacach. - Skakałem wyżej od siebie, to znaczy: wyżej niż wynosi mój wzrost - szacuje nastolatek.
Olivier w parku, pełnym dinozaurów, jest po raz pierwszy. - I od razu jestem taki odważny - podkreśla chłopiec. Ma 6 lat i dwoje młodszego rodzeństwa, które zostało w domu. - Siostra jest malutka i zaczyna chodzić. Następnym razem przyjedzie z nami.
Amelia i Kinga to koleżanki na zabój. Dzielą jeden pokój. Chodzą do jednej szkoły, do której jeżdżą jednym autobusem. Nawet identyczne bluzki i trampki ubrały. Ostatnio razem były na obozie. Aktualnie są zachwycone dmuchanymi zjeżdżalniami. - W każdej sali zabaw i każdym wesołym miasteczku najbardziej nam się one podobają. No i zdjęcia selfie robimy sobie przy każdej paszczy dinozaura. Kolekcja się zbierze.
Dorośli, czyli opiekunowie dzieci, tak samo są zadowoleni. - Przyjechaliśmy z Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Trzemiętowie w gminie Sicienko, tym razem jest nas sześcioro, a w całej placówce trzydziestka – informuje pani Aleksandra, wychowawczyni grupy. - Dinozaury dostojne i atrakcyjne, jak zawsze. Apetyty i pogoda dzieciom dopisują, a to też ważne.
Kierunek zwiedzania
Niektóre dzieci mają specyficzne upodobania. - Lubię strzałkę „Kierunek zwiedzania”, bo ona oznacza, że nadal sporo rzeczy jest przed nami do zobaczenia, a ja uwielbiam zwiedzać – wyjaśnia Patryk.
Remigiusz też ma dosyć oryginalne podejście. - Na luzie mógłbym żyć w tamtych starych czasach, z tym, że wtedy jeszcze frytek nie było na Ziemi, a ja codziennie mógłbym mieć je przecież na obiad – przyznaje chłopiec.
Tym razem na obiad były m.in. właśnie frytki.
Nie udałoby nam się przygotować imprezy, gdyby nie pomoc zaprzyjaźnionych firm:
