Przypomnijmy, że w weekend i poniedziałek łosie były widziane na osiedlu Na Skarpie i przy ulicy Bema. Wróciły one jednak na tereny leśne.
Inaczej było z łoszą (czyli młodą klępą), która odwiedziła miasto we wtorek. Przeszła z ulicy Polnej na Kościuszki, gdzie kilkakrotnie pokonała w dwie strony ruchliwą jezdnię z torami tramwajowymi. Potem skierowała się na tory kolejowe, a przepłoszona przez SOK-istów przeskoczyła przez ogrodzenie jednego z ogródków owocowych przy ulicy Sobieskiego (na szczęście - opuszczonego). Tam najadła się do syta, wykapała w błocie i położyła na kilka godzin, by odpocząć.
Wezwane służby, m. in. Straż Miejska, długo zastanawiały się, co z tym fantem zrobić. Jedną z koncepcji było zagonienie łoszy w kierunku Szosy Lubickiej, Winnicy, a potem do Kaszczorka.
Ta jednak odmówiła współpracy i wybrała swoją drogę - wręcz przeciwną, bo na północ. Przeskoczyła ponownie płot, przeszła przez tory kolejowe, potem m. in. ulice Wojska Polskiego, Świętopełka, aż znalazła się w rejonie Kołłątaja i Lelewela. Tam, około godziny 20 została uśpiona przez przedstawicieli Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt z Kobylarni.
- Takie uśpienie to wyższa szkoła jazdy - mówi Grzegorz Karpik z toruńskiego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego. - Przede wszystkim trzeba dobrać odpowiednią ilość środka usypiającego. Dorosłe osobniki, w zależności od płci, osiągają wagę od 400 do 600 kilogramów. Tę łoszę ocenialiśmy na około 200. Po uśpieniu trzeba łosia HDS-em podnieść na przyczepę i ułożyć pod specjalnym nadzorem weterynarza. To przeżuwacz, ma cztery żołądki i gdyby został położony na boku, najprawdopodobniej nie przeżyłby transportu.
Niebezpieczne łosie grasują w centrum Torunia. Sytuacja jest patowa
Łosza, po uzyskaniu zgody od Lasów Państwowych, została wywieziona do lasu pod toruńskim poligonem. Zapytaliśmy pana Grzegorza, czy nie istnieje ryzyko, że przestraszy się wybuchów i przeniesie gdzie indziej i być może wróci do miasta?
- Niekoniecznie tak musi być, bo zwierzęta przyzwyczajają się do hałasu z poligonu. Łosza została oznakowana, w razie czego będziemy wiedzieli, co się z nią dzieje.
Przy okazji Grzegorz Karpik ponawia apel o ostrożność.
- Wiem, że to piękne zwierzęta, że niektórzy w internecie apelują, by dać im spokój, bo to wina człowieka, że pojawiają się w mieście. Ale pamiętajmy, że jest to też zwierzę niebezpieczne. Nie ma pewności, że nie zaatakuje, a każdy atak może być śmiertelny. Przy tak częstych odwiedzinach łosi w mieście tragedia nie jest niemożliwa. Nie podchodźmy więc do nich, nie róbmy selfie, czy z bliska nie nagrywajmy filmów. Bo na to, że nagle łosie przestaną przychodzić do miasta, nie mamy co liczyć. Zwłaszcza teraz, jak kwitną krzewy i kwiaty, mają tutaj wręcz "szwedzki stół".
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
