Kobieta jest na bezrobociu i żeby kupić "trochę" prądu pożyczyła 20 złotych od koleżanki. W niedzielę poszła po energię do siedziby koncernu "Energa" przy ulicy Curie-Skłodowskiej.
Znajdują się tam dwa energomaty. Jeden z nich zazwyczaj jest zepsuty, więc grudziądzanka wrzuciła pieniądze do drugiego.
Trudno im oddać pieniądze
Akurat to urządzenie także "nawaliło", a Izabela Bonikowska została bez monet i prądu. - Myślałam, że szlag mnie trafi. Energii zostało mi może na dobę, wiedziałam, że jeśli szybko jej nie kupię, będziemy siedzieli przy świeczkach - mówi.
Żeby tak się jednak nie stało, poszła ona wczoraj rano do biura obsługi klienta "elektrowni". Chciała odzyskać swoje pieniądze. Polecono jej złożyć reklamację.
- Pani powiedziała, że mam iść na miasto załatwić swoje sprawy, a jak wrócę będą czekały na mnie pieniądze - twierdzi kobieta. To okazało się jednak nieprawdą, bo gdy wróciła, dowiedziała się, że zwrot pieniędzy będzie najwcześniej za dwa dni.
- To skandal! Elektrownia potraktowała mnie jak idiotkę. Gdybym spóźniła się dzień z opłatą, zaraz by mi prąd odcięli. A moje pieniądze trudno im oddać - denerwuje się kobieta. Jest w kropce, bo nie ma od kogo pożyczyć na zakup prądu. Jak twierdzi, ledwo jej wystarcza na chleb dla dzieci.
Jest wygodniej
Z energomatów korzysta wielu klientów "Energi". W tych urządzeniach prąd można kupić za tyle, ile się chce. Energia jest także sprzedawana w biurze obsługi klienta, ale tu trzeba jej kupić za więcej niż 30 złotych. Ludzi na to nie stać.
Będzie musiała pożyczyć
- Kupujemy w energomatach, choć one często się psują. Jakiś czas temu mąż wpłacił 15 złotych. Urządzenie się zacięło. Pieniądze mieli oddać po tygodniu, do dziś jednak tego nie zrobili - przekonuje Mariola Drewik.
- Nie mogli bowiem sprawdzić, czy to rzeczywiście nasze pieniądze. Stefan Skrzypek, dyrektor ds. obrotu w spółce "Energa" przyznaje, że energomaty często się psują.
- W poniedziałek wpłynęło do nas 10 wniosków o zwrot pieniędzy. Będziemy je rozpatrywali nie dwa dni, ale najbliższy tydzień. Musimy dokładnie sprawdzić, kto ile wpłacił - mówi dyrektor Skrzypek, który przeprosił klientów za wszystkie niedogodności. Zapytaliśmy go, w jaki sposób ma sobie poradzić Izabela Bonikowska, która przez wadliwe urządzenie została bez prądu.
- Będzie musiała pożyczyć od kogoś pieniądze i go kupić - odpowiedzał.