Pomorzanin - Strażak 3:1 (2:0)
1:0 Maciej Zadworny (20.), 2:0 Maciej Zadworny (35.), 2:1 Krzysztof Kowalikowski (50.), 3:1 Sebastian Makowiecki (70.)
POMORZANIN: Banaszkiewicz - Kurczewski, Russ, Kempa, Majer - Krężel, Szczęsny, Makowiecki (86. Szczeciński), Szczygieł (65. Balcerek) - Zadworny (88. Szumiński), Mik (75. Ratkowski)
STRAŻAK: Grajewski - Zander, Grugiel, Jasik, Lebioda - Durda, Sztuba, Raczkowski, Bryl - Dorau (77. Kęska), Kowalikowski (77. Kozicki)
Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga gospodarzy. - Stworzyliśmy sobie kilka stuprocentowych okazji - relacjonuje trener Pomorzanina Robert Pielesiak. - Już pierwsza akcja powinna się zakończyć golem, ale Szczęsny nie trafił z 16. metrów do pustej bramki. Za chwilę dogodne okazje zmarnowali Makowiecki i Zadworny. Ten drugi uderzył za słabo i piłkę z linii bramkowej wybili obrońcy. W 15. min. w sytuacji sam na sam z bramkarzem Strażaka znalazł się Krężel. Grajewski go staranował, za co obejrzał tylko żółtą kartkę. Dobrze, że nie skończyło to się jakąś poważną kontuzją Łukasza. Prowadzenie objęliśmy w 20. minucie, kiedy Radek Mik zagrał piłkę wzdłuż bramki, a Maciej Zadworny z 7. metrów wpakował ją do siatki. Sześć minut potem Zadworny mógł podwyższyć wynik, ale przegrał pojedynek z Grajewskim.
W 30. min. pierwszą groźną akcję mieli przechowianie, ale Kowalikowski z Dorauem przeszkadzali sobie wzajemnie na 10. metrze. Po chwili kontrę wyprowadzili serocczanie. W sytuacji sam na sam znalazł się Zadworny i tym razem nie dał szans Grajewskiemu i było 2:0. Jeszcze przed przerwą "setkę" zmarnował Mik.
Przebudzenie strażaków
W 2. połowie role się odwróciły. Do pracy zabrali się goście, którzy szybko strzelili kontaktową bramkę za sprawą Krzysztofa Kowalikowskiego. - Potem gra toczyła się głównie na naszej połowie - informuje Robert Pielesiak. - My ograniczyliśmy się do kontr. Kolejne dobre okazje zmarnowali Mik i Zadworny. Trzeciego gola zdobyliśmy w 70. min. po rzucie rożnym. Maciej Zadworny zgrał piłkę głową do Sebastiana Makowieckiego, a ten skierował ją do bramki.
Przechowianie mogli pokusić się o kontaktową bramkę w 80. min. Najpierw w słupek trafił Sławomir Sztuba. Obrońcy Pomorzanina wybili piłkę przed pole karne wprost pod nogi nabiegającego Piotra Lebiody. Ten huknął bez namysłu, ale futbolówka znów trafiła w słupek.
- Przespaliśmy pierwszą połowę i to zaważyło na porażce - uważa trener Strażaka Mariusz Raczkowski. - W 2. połowie przeważaliśmy. Przy lepszej skuteczności powinniśmy przynajmniej zremisować. Ale zamiast zdobyć drugiego gola straciliśmy bramkę po rzucie wolnym przez złe ustawienie. Szkoda.