Mnóstwo długów, nieuchwytny prezes, ostatnie miejsce w I lidze - tak kończy swój krótki żywot spółka Volley Toruń. Powstała w 2014 roku, żeby wyodrębnić zawodową drużynę siatkarek ze struktur stowarzyszenia TKS-T Budowlani. To był warunek gry w Orlen Lidze, do której spółka otrzymała zaproszenie.
Przygoda z wielką siatkówką trwała jednak tylko dwa lata. W pierwszym sezonie drużyna zajęła ósme miejsce, w kolejnym już została zdegradowana. Sportowy krach nie był zresztą największym problemem. Fatalnie zarządzana spółka generowała kolejne długi, do dziś ma jeszcze zaległości wobec siatkarek, które grały w ekstraklasie w sezonie 2016/17.
Zamiast zlikwidować Volleya po spadku w 2018 roku prezes Jarosław Hausman zgłosił drużynę do I ligi. Długi wciąż rosły, bo spółka, zamiast postawić na wychowanki, ściągała siatkarki z całej Polski, do spółki zaczęli pukać komornicy. W tym roku zbudowany bardzo budżetowo skład pod wodzą debiutującego w tej roli trenera Damiana Zemło wygrał zaledwie jedno spotkanie i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
Jak poinformował w środę portal siatka.org, do Polskiego Związku Piłki Siatkowej dotarły już sygnały z Torunia o wycofaniu drużyny z I ligi. Zaplanowany na najbliższy weekend mecz ze Stalą Mielec zapewne już się nie odbędzie.
Upadek siatkówki nie ma bezpośredniego związku z TKS-T Budowlani Toruń, choć zasłużony klub ma także duże problemy. Niedawno Jarosław Hausman został odsunięty od władzy, jest nowy zarząd pod kierunkiem Piotra Szymańskiego, który próbuje ratować stowarzyszenie. Stawką są przynoszące miastu wiele sukcesów grupy szermierzy (floret i szpada) oraz młodzieżowe drużyny w siatkówce dziewcząt.
W TKS-T Budowlanych przetrwa toruńska siatkówka, na razie zapewne w lidze wojewódzkiej i rozgrywkach młodzieżowych. Stowarzyszenie prowadzi grupy juniorskie, m.in. pod okiem byłego trenera pierwszej drużyny Mariusza Soi.
