www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Nasz Czytelnik cierpi na przewlekłe schorzenie: - Mam wewnątrzwątrobowe zapalenie dróg żółciowych - wyjaśnia. - Muszę być pod stałą kontrolą lekarską. W listopadzie dostałem skierowanie na badanie ultrasonografem w szpitalu zakaźnym. Od tego czasu moje badanie jest wciąż przekładane.
Pacjent, który się do nas zgłosił, zaznacza, że już półtora roku leczy się w szpitalu przy ul. św. Floriana.
- Pod koniec 2008 roku dowiedziałem się, że lekarz, który prowadził moje leczenie, nie przedłużył kontraktu z przychodnia przyszpitalną - wyjaśnia czytelnik. - Musiałem szukać nowego lekarza. Sytuacja powtórzyła się w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy też dowiedziałem się, że nie mam już szans dostać się na listę oczekujących na badanie USG przed końcem roku.
Nasz Czytelnik nie zraził się tym. Poszedł za radą, którą usłyszał w rejestracji przychodni i zjawił się tam ponownie na początku roku.
- Usłyszałem, że lista czekających na USG będzie otwarta dopiero po 15 stycznia - wspomina pacjent. - Gdy przyszedłem we wskazanym terminie, dowiedziałem się, że zapisy rozpoczną się jednak nieco później, na początku lutego. Przyszedłem. Ręce mi opadły, ponieważ usłyszałem, że szpital nie dysponuje obecnie ultrasonografem. O co tu chodzi? Jak to możliwe, że w tak dużym mieście trzeba czekać prawie cztery miesiące na zwykłe badanie USG?
Mężczyzna dodaje, że boi się o swoje zdrowie. W leczeniu przewlekłego schorzenia, na które cierpi regularne badania USG są konieczne.
Innego zdania jest dyrekcja placówki. Profesor Waldemar Halota, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Obserwacyjno-zakaźnego twierdzi: - To chyba jednak lekka przesada. Badanie USG nie jest czynnością, która ratuje życie.
Jednocześnie Halota uspokaja: - W najbliższych dniach rozstrzygniemy przetarg na zakup nowej aparatury do wykonywania USG.