Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W centrum Włocławka spłonęła kamienica, straty sięgają 300 tys. złotych [zdjęcia]

Barbara Szmejter
Fot. Wojciech Alabrudziński
Chociaż ogień nie wdarł się do mieszkań, są one w opłakanym stanie. Dziś w nocy ewakuowano wszystkich mieszkańców budynku przy ulicy Chopina. Miasto nie próbuje im pomóc, bo... nikt się o tę pomoc nie zwracał.

Pożar u zbiegu ul. Bojańczyka i Chopina we Włocławku

Pożar wybuchł w nocy. - Słyszałem jak pies hulnął do drzwi, a w chwilę później usłyszałem łomotanie do drzwi i krzyk: - Uciekajcie, dom się pali - opowiada To masz Stępkowski. Tej nocy pan Tomasz nocował w kamienicy przy ul. Chopina, w mieszkaniu kolegi, Franciszka Gontarskiego. Był z nim Leszek Gontarski, brat gospodarza. - Szybko narzuciliśmy na siebie jakieś ciuchy, zabraliśmy psa i wybiegliśmy na dwór. W mieszkaniu ognia nie było widać, był natomiast na dachu. Sąsiedzi też wybiegali na zewnątrz budynku. Wkrótce potem pojawiło się kilka wozów straży pożarnej i strażacy zaczęli gasić ogień.

Franciszek Gontarski spędzał noc razem z obłożnie chorym ojcem. Przed domem, w którym mieszka od 18 lat, pojawił się nad ranem. - Ogień nie dotarł do mojego mieszkania, ale wszystko jest zlane wodą. Drzwi wejściowe się nie domykają, na podłogach kałuże, z sufitu spadają płaty tynku, odpadły płytki w łazience... - wylicza ze łzami w oczach.

- Zgłoszenie o pożarze otrzymaliśmy przed godziną pierwszą w nocy - mówi Dariusz Politowski, rzecznik Straży Pożarnej we Włocławku. - Na miejsce skierowanych zostało pięć zastępów. Akcja trwała kilka godzin, mimo bowiem, że dom jest murowany, to ma drewniane schody, dach pokryty etarnitem. Nie wiemy jeszcze, jaka była przyczyna pożaru, to ustala policja. Najważniejsze, że nikt z mieszkańców nie odniósł obrażeń, straty są jednak spore, wstępnie szacujemy je na trzysta tysięcy złotych.Z kolei nadzór budowlany ma się wypowiedzieć, czy w tym domu będzie jeszcze można mieszkać.

Lokatorzy nie mają wątpliwości, że było to podpalenie. Wskazują nawet na pewnego kryminalistę, odrzuconego niedawno przez jedną z mieszkanek kamienicy. Policja na temat przyczyn wybuchu ognia nie chce się na razie wypowiadać. Konieczna będzie ekspertyza biegłych z zakresu pożarnictwa.

Los pana Franciszka nie oszczędza. W krótkim czasie pochował dwóch synów. Jeden wyjechał do Włoch w poszukiwaniu pracy. Zmarł na tętniaka mózgu. Drugi syn zginął tragicznie, a teraz jeszcze ten pożar...

- Rano był tu właściciel kamienicy, powiedział, żebym poszedł do Urzędu Miasta, to może dadzą mi inne mieszkanie - mówi Gontarski. Na razie ratuje dobytek przed dalszym zniszczeniem. Zawartość lodówki, nieczynnej z powodu braku prądu, wywiózł do swojego ojca.

- Mieszkańcy kamienicy, która spłonęła w nocy, nie zgłaszali na razie żadnych potrzeb - twierdzi Katarzyna Figel-Stolcman, naczelnik Wydziału Spraw Lokalowych we włocławskim magistracie. - W nocy schronili się u krewnych i znajomych, ani nikt z mieszkańców, ani właściciel domu nie pojawiali się w ratuszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska