Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Inowrocławiu kradną eleganckie panie, młodzież, a także stali klienci

Anna Komendzińska
W inowrocławskich sklepach samoobsługowych bardzo często dochodzi do kradzieży towarów.

Pierwszy sklep samoobsługowy w Polsce otwarto ponad pół wieku temu w Białymstoku. Nowoczesna formuła stała się powszechnym sposobem robienia zakupów. Klienci cenią jej wygodę. Robienie sprawunków w dużym sklepie daje im możliwość wyboru towaru i czas na spokojne podejmowanie decyzji. Swobodne kursowanie kupujących między półkami oznacza jednak, że łatwiej w tych placówkach handlowych o kradzież.

Jest problem

- Kradzieże zdarzają się. Codziennie, co chwila - mówi pracownica jednego ze sklepów sieci "Polomarket". Podobnie sytuacja wygląda w "Biedronce". Najczęściej kradną mężczyźni, ale, oczywiście, kobiety również. Sprzedawczyni z inowrocławskiego "Tesco" określa przeciętny wiek złodziei na 18-25 lat. Informuje jednak, że w sklepie tej sieci kradzieże nie zdarzają się często.

Zatrważający jest fakt, że społeczeństwo kradnie z powodu chęci zdobycia luksusowych produktów. Nie kieruje nim bieda. - Prawie w ogóle głód nie jest powodem kradzieży - podsumowuje osoba z "Polomarketu". - Młodzież, jak przychodzi, to jest dobrze ubrana. Kradną eleganckie panie, nawet te starsze, które są stałymi klientkami - dodaje rozmówczyni.

Piwo gratis

Wszyscy przedstawiciele różnych sieci wyliczają te same produkty jako najczęściej przywłaszczane. Są to: artykuły chemiczne, kawa, alkohol.

- Jeżeli ludzie kradną alkohol, to robią to ci, którzy piją. Jeżeli produkty chemiczne - zajmują się tym grupy zorganizowane - zauważa pracownica dyskontu "Biedronka". Czasami giną drobne artykuły umieszczone na półkach tuż przy kasach, np. gumy do żucia. - Dzieje się tak zwłaszcza, gdy są kolejki, a kasjerki są zajęte - słyszymy.

Nierzadko, jak domyślają się handlowcy, klienci kradną towar z marketu, by później go sprzedać. Tylko tak wytłumaczyć można wynoszenie całych zgrzewek produktów. Z półek znikają nawet pięciokilogramowe opakowania proszków do prania, czy pięciolitrowe beczki piwa.

Zgadnij, kto to?

Ekspedientki i magazynierzy z popularnych sieci sklepów są już przyzwyczajeni do takich incydentów. Zdają sobie sprawę z tego, że nie są w stanie zatrzymać każdego nieuczciwego klienta, pomimo umieszczonych w lokalu kamer. - Łapiemy trzech na dziesięciu - szacuje młody sprzedawca.

W "Tesco" i w "Biedronce" pracuje po dwóch ochroniarzy. - Ochroniarz albo złapie, albo wystraszy - kwituje pracownica "Tesco", która nie ukrywa, że umieszczone w sklepie lustra przeważnie nic nie dają. Osoba z "Biedronki" podkreśla: - Dlatego, że mamy monitoring, zwykle łapiemy przestępców. Wzywamy policję. Sprawa zazwyczaj kończy się tylko mandatem.
Pracownicy "Polomarketu" zwracają uwagę, że mandat (a zapłacić można od 50 do 300 zł) nie odstrasza złodziei.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska