www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Zwolnienie 900 osób, odwołanie Andrzeja Motuka, dyrektora Szpitala Uniwersyteckiego nr 2, długi sięgające ponad stu milionów zł - bydgoskie lecznice uniwersyteckie mają poważne problemy.
Niestety, tak trudna sytuacja szpitali odbija się nie tylko na personelu, ale również na pacjentach.
To właśnie kłopoty finansowe przyczyniły się do ograniczenia liczby operacji na oddziale kardiochirurgii w Juraszu. Od środy, zamiast ośmiu, lekarze przeprowadzali tylko jeden zabieg dziennie (w trybie pilnym). - Jest to efekt niesystematycznych dostaw sprzętu - wyjaśnia prof. Lech Anisimowicz, kierownik katedry i kliniki kardiochirurgii. - Zawsze odpowiednio wcześniej informuję zarówno dyrekcję, jak i księgową o wszelkich brakach.
Jak podkreśla, sprzęt dociera, ale czasami z opóźnieniem, ponieważ lecznica, z uwagi na zaległości płatnicze, nie może od razu sprowadzić brakujących produktów.
W konsekwencji katedra kardiochirurgii odwołuje planowe operacje i pracuje tylko w trybie pilnym. - Jest to niewygodne, i dla nas, i dla pacjentów - przyznaje profesor. - Naprawdę rozumiem rozgoryczenie osób, które nagle z dnia na dzień dowiadują się o przełożeniu terminu zabiegu. Potem znowu, gdy mamy już sprzęt, oddział robi się za mały.
Jednocześnie zapewnia, że pilnuje bezpieczeństwa chorych. - Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby produktów zabrakło na dłuższy czas - tłumaczy. - Gdy tylko jest to możliwe, od razu zaczynamy pracować w normalnym wymiarze.