Przypomnijmy - wczoraj pisaliśmy o pani Ewie, która w ciągu kilku minut straciła dach nad głową. Pod koniec września wygasła umowa najmu mieszkania, w którym kobieta przebywała dotychczas ze swoimi pociechami. W miniony czwartek właściciel zażądał opuszczenia lokalu.
Bydgoszczanka razem z czwórką dzieci trafiła Centrum Pomocy dla Bezdomnych Kobiet i Dzieci przy ulicy Polanka. - Pierwszej nocy długo nie mogłam zasnąć - opowiada. - Zastanawiałam się, co z nami będzie.
Nazajutrz odprowadziła swoją córeczkę Emilię do przedszkola, a najmłodszego, póltorarocznego Kubusia do babci. - Dwaj starsi synowie poszli do szkoły, ja do pracy - relacjonuje. - Wcześniej jednak pojechałam do właścicieli, u których wynajmowałam mieszkanie.
Tam poinformowano panią Ewę, że ma 14 dni na zabranie swoich rzeczy. Jeśli tego nie zrobi, zostaną wyrzucone. Kobieta wzięła wanienkę, kurtki oraz buty na zimę. - Największy problem będę miała z meblami - martwi się. - Nie wiem jeszcze, jak je przewiozę i przede wszystkim, gdzie wstawię.
W schronisku dostała niewielki pokój, w którym ledwo mieszczą się cztery łóżka i stolik.
Tymczasem udało nam się ustalić, że Miejska Komisja Mieszkaniowa nie przyznała kobiecie lokalu socjalnego, ponieważ nie spełniała kryterium lokalowego - wynajmowała mieszkanie, w którym na osobę nie przypadało 5 metrów kwadratowych.
Ze szczegółami sytuacji zapozna się w poniedziałek Bolesław Grygorewicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy. - Ustalimy, jak pomóc tej pani - wyjaśnia. - Zapytamy też, czego oczekuje.
Wrócimy do sprawy