https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Mięcikale puszczają oczko

MARIA EICHLER [email protected]
Kto powiedział, że obrazy czy fotografie muszą być pokazywane tylko w muzeach? Czasami wystarczy zwykła obora dostosowana do nowych funkcji. Tak jest w Męcikale.
Kto powiedział, że obrazy czy fotografie muszą być pokazywane tylko w muzeach? Czasami wystarczy zwykła obora dostosowana do nowych funkcji. Tak jest w Męcikale. fot. Aleksander Knitter
Czego trzeba artyście? Widoków. Nie tylko na przyszłość. Dlatego od dawien dawna brali sztalugi pod pachę i ruszali w plener.

Pławiąc się w słońcu albo nie, malowali to, co widzieli przed sobą. I mimo że sztuka nieprzedstawiająca, która od natury ucieka, wciąż ma się dobrze, to dla malarzy nadal frajdą jest malowanie świata w całej jego krasie i brzydocie też.

Kameralna gromadka
Stąd plenery cieszą się wzięciem także na Kaszubach, gdzie widoków pięknych nie brak. W takim Męcikale, w gminie Brusy dla przykładu krajobraz urozmaicony, pagórkowaty, Brda sobie płynie, lasy, grzyby i ryby, czego chcieć więcej? Więc jak Joanna i Sławomir Mankiewiczowie z Chojnic postanowili z miasta uciec i jak trafiło się im gospodarstwo w Męcikale, to od razu wiedzieli, że będą do siebie zapraszać kolegów po fachu. Oboje to artystyczne dusze - on maluje, ona nie tylko - także pstryka zdjęcia. Od zawsze jeździli na plenery i zamarzyło się im, żeby je robić u siebie. Udało się - od trzech lat reklamują się w internecie i nie narzekają na brak chętnych. Raczej to im brakuje miejsc.

- Mamy siedem pokoi i dwie łazienki, więc nie możemy przyjąć kupy ludzi - wyjaśnia Sławek. - Przecież chodzi o to, żeby mieli minimum komfortu, owszem, latem można by pomyśleć o namiotach, ale teraz?

Swojski klimat
Bo ostatni plener był w styczniu. Niestety, zima się zbiesiła i do Męcikału nie dotarła, więc przy szaro-burej aurze trzeba było wytrzymać albo w plenerze (brrr!), albo w pracowni. Ludzie jednak dopisali. I to z całej Polski, w różnym wieku, o różnych zainteresowaniach i doświadczeniach. Jednak łączyło ich jedno - chcieli rzeźbić, malować, fotografować, a wieczorami posiedzieć ze sobą i pogadać. Przyjechała Małgorzata Pfisterer z Krakowa i Joanna Antoszczyk z Łodzi, Tomasz Ferczykowski i Rafał Kozłowski z Sosnowca oraz Małgorzata Błońska z Łowicza. Miejscowe siły reprezentowali fotograficy Zbigniew Gierszewski i Maciej Cybulski z Brus, rzeźbiarz Mirosław Świerczek z Męcikału i gospodarze.

- Pięknie tu jest - chwaliła Małgorzata Pfisterer na otwarciu wystawy poplenerowej. - Taki rodzinny klimat, miła atmosfera.

A wystawa była w galerii "Oczko", czyli, jak objaśnia Sławek, w dawnej oborze, którą z dużym wysiłkiem z zapyziałego miejsca wyporządził na dom sztuki. Czarno było, bez schodów, stropy trzeba było skuwać. Ale teraz parter i część strychowa świetnie się nadają na ekspozycje, jest sucho, może nie za ciepło, bo karteczki z nazwiskami twórców nie chciały się trzymać, ale dzieła mają się dobrze, a oglądający też nie ucierpią. Jeśli do tego dodać winko przyniesione w wiklinowym koszyku przez Sławka, to nawet rozgrzać się można.

Śląskie, czyli kaszubskie
Taki plener to jednak spory wysiłek organizacyjny, bo przyjąć gości na dziesięć dni to nie w kij dmuchał. Więc Joasia najmuje panią do sprzątania i gotowania, żeby artyści sobie prozą życia nie zaprzątali głowy.

- Kuchnia może nie jest do końca regionalna - wzdycha. - Ale niektórzy śmieją się, że nawet jak u nas są kluski śląskie, to one tak naprawdę są kaszubskie.
No i fundusze, sponsor tylko jeden - państwo Irena i Jan Wnuk Lipińscy z Konarzyn. A przydałoby się większe wsparcie, dlatego postanowili przystąpić do Zaborskiego Towarzystwa Naukowego, żeby się w przyszłości starać poprzez nie o granty. Bo sztuka wymaga otoczki. I żeby na nią dmuchać i chuchać.

Nawet jak się już po plenerze rozjadą, to są w kontakcie. Bo jest internet, można wysłać kartkę. A potem przyjechać jeszcze raz, jak ktoś zasmakuje. Zgryz mają palacze, bo ich się w domu z papierochami tępi, ale do Brdy blisko, można zaciągnąć się dymkiem na powietrzu. Więc to też żadna przeszkoda.
- Fajnie jest - mówi Sławek. - W mieście to się wegetowało, tu się żyje. Tutaj jest przestrzeń, tam 48 metrów kwadratowych. Nie żałuję.

Na 2010 r. szykuje swoją indywidualną wystawę. Też będzie tu, niech miastowi przyjadą zobaczyć.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska