
4. Kupowanie w aplikacjach mobilnych
W ostatnich latach większość wizyt w sklepach internetowych ma już miejsce za pomocą urządzeń mobilnych i blisko połowa zakupów finalizowana jest przez smartfony i tablety. W młodszych grupach wiekowych, ale też dla produktów takich jak odzież, kanał mobile zdecydowanie jest dominujący.
Tym, co wyraźnie wzmocniło ten mobilny trend w ostatnich miesiącach są aplikacje zakupowe. Dla wielu sieci handlowych uruchomienie własnej apki w czasie pandemii było wyraźnym sygnałem, że nie przeczekują trudnego czasu, tylko stawiają na internet. Ale aplikacje mają nie tylko aspekt wizerunkowy. Aplikacje, które pozwalają sklepom na wysyłanie powiadomień o rabatach czy wręczanie kuponów lojalnościowych, stają się sposobem budowania w pełni omnichannelowego ekosystemu.

5. Dostawa w formie curbside pickup
Podczas lockdownów pomysł z odbiorem internetowych zakupów na miejscu w sklepie miał w sobie coś z pandemicznej prowizorki (zwłaszcza że czasem zgodnie z nazwą odbywał się faktycznie z krawężnika pod marketem). Szybko okazało się jednak, że ten model jest po prostu bardzo wydajny także bez dystansu społecznego. Zgodnie z badaniami Digital Commerce, w USA już blisko połowa sieci sprzedaży umożliwia odbiór zakupów internetowych w system curbside pickup. Oznacza to, że powstaje spora grupa konsumencka, dla której takie rozwiązanie jest preferowane i jego posiadanie przez sklep może być decydujące przy wyborze miejsca na zakupy.

6. Dbanie o pozytywne doświadczenia “nowych w internecie”
Wspomniana już grupa konsumentów, która w czasie pandemii “odkryła” zakupy w internecie miała swoje powody, by przez wiele lat ich nie zauważać. W obiegowej opinii kupowanie online uchodziło za trudne, ryzykowne i zbytnio rozciągnięte w czasie. Pierwszą z wad neutralizuje poprawianie UX sklepów, tak by trudniej było się w nich zgubić, zaś remedium na pozostałe dwie jest posiadanie jak największej liczby opcji zapłaty i dostawy, tak aby użytkownicy trafiali na rozwiązania, które już skądś znają i mają do nich zaufanie.
Do nowych klientów warto też wyciągnąć pomocną dłoń uruchamiając infolinię lub czat, i umieszczając w sklepie widoczną zachętę do skorzystania z tych usług w razie wątpliwości. Taka inwestycja może szybko się zwrócić, bo jak wynika z raportu firmy Sygnifyd, w odróżnieniu od “łowców okazji”, nowi klienci chcą po prostu robić normalne zakupy i wydają średnio 163 proc. więcej niż standardowy klient przed pandemią.

3. Docieranie bezpośrednio do końcowych klientów
Współpraca z hurtowniami i ogólnokrajowymi sieciami sprzedaży bywa wygodna szczególnie dla producentów wyspecjalizowanych w wąskim asortymencie i działających w niszowej branży. Sporo z nich do niedawna traktowało sklep internetowy bardziej jak wizytówkę niż rzeczywisty kanał sprzedaży. Pandemia pokazała, że przy pełnym zamknięciu stacjonarnego handlu, e-sklep pozostaje dla firmy produkcyjnej skutecznym sposobem prowadzenia sprzedaży.
W takim modelu jednak sprzedaje się już zwykle nie do hurtowni czy pośredników, a prosto do klientów. Wymaga to przestawienia myślenia z B2B na B2C i kierowania przekazu nie do przedstawicieli handlowych, a do osób, które będę faktycznie używać sprzedawany produkt.
- Jeszcze przed pandemią dla jednego z naszych klientów, producenta kominów i wentylacji, przygotowaliśmy funkcjonalną platformę B2B znacznie usprawniającą składaniu u niego zamówień przez kontrahentów. Później poszliśmy za ciosem i uruchomiliśmy także “zwykły” sklep, gdzie zamówienia mogą składać każdy, co dla tej firmy było nowością. Szybko okazało się, że bezpośrednia sprzedaż ma ogromny potencjał, a do tego daje menedżerom firmy dużo bogatszy obraz rynku niż mieli kiedy kontaktowali się głównie z hurtowniami. Podobne doświadczenie było udziałem wielu sprzedawców za sprawą pandemii, więc możemy się spodziewać, że coraz więcej producentów będzie chciało iść na swoje - prognozuje Marcin Rutkowski z merce.com