- Człowiek źle się czuje jak nie ma dobrych wieści, a przecież nie mamy zamiaru ludzi oszukiwać, mówiąc, że jest dobrze, skoro nie jest, mówiąc, że będzie lepiej, skoro nie wiemy kiedy - tak Jędrzej Tomella, prezes zarządu w brodnikim "Polmo" mówi codzienności.
Codzienność jest bowiem taka, że pięć dni w tygodniu pracuje jedynie linia dla MAN-a i SCHMITZ-a, produkujące rozmaite elementy dla samochodów tych firm. Pozostali pracownicy, a więc ogromna większość, są zatrudnieni tylko cztery razy w tygodniu.
MAN i SCHMITZ to odbiorca blisko 65 proc. produkcji brodnickiego "Polmo".
Ten wskaźnik jest nie tylko wysoki, ale i wielce znaczący dla zadań produkcyjnych brodnickiej fabryki. Kryzys na motoryzacyjnym runku niemieckim uderza w sposób zasadniczy w fabryki kooperujące.
Na każdy fax, czy e-mail przychodzące z Niemiec czeka się z drżeniem serca. MAN na przykład sygnalizuje, że w jego niemieckich fabrykach rozważa się obecnie skrócenie tygodnia pracy z czterech do trzech dni! Takie decyzje organizacyjne też nie są wykluczone w fabrykach kooperujących. Dla pracowników oznacza to mniejsze zło, o innym rozwiązaniu nawet nie myślą.
- Dzisiaj praktycznie każda firma działająca w powiązaniu z niemieckim rynkiem motoryzacyjnym ma problemy. I wcale to nie cieszy, że nie tylko my jesteśmy w takiej sytuacji, a inni może w jeszcze gorszej - dodaje Jędrzej Tomella.