https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W porę wyszliśmy

Rozmawiał: Wojciech Rzeszut
- Na szczęście, na godzinę przed tragedią  postanowiliśmy wracać do Grudziądza - mówi  Tomasz Gawin. Na zdjęciu - z jednym ze swoich  pupilów.
- Na szczęście, na godzinę przed tragedią postanowiliśmy wracać do Grudziądza - mówi Tomasz Gawin. Na zdjęciu - z jednym ze swoich pupilów. Piotr Bilski
Rozmowa z Tomaszem Gawinem, sekretarzem oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych.

     - Wraz z innymi członkami związku szczęśliwie wrócił pan z wystawy w Katowicach...
     
- Tak i tylko opatrzności zawdzięczamy, że jesteśmy cali i zdrowi. Do Katowic, wynajętym autokarem pojechało 13 hodowców z Grudziądza. Już wcześniej ustaliliśmy, że wracać będziemy w sobotę po południu. Zbiórkę wszystkich uczestników wyjazdu wyznaczyliśmy na godzinę 16 i dwadzieścia po czwartej wyruszyliśmy w drogę powrotną. Kiedy wychodziliśmy z hali mogło w niej być kilkaset osób. O tej samej mniej więcej porze wyjeżdżali autokarami także koledzy z Bydgoszczy i Wałcza.
     - Kiedy dowiedzieliście się o tragedii?
     
- Nie wiem, która to mogła być godzina, ale dojeżdżaliśmy właśnie do Częstochowy kiedy zadzwonił na moją komórkę kolega z Legnicy i powiedział, że zawalił się dach i cała hala wystawowa. W pierwszej chwili nikt nie chciał w tę informację uwierzyć. Przecież dopiero co pożegnaliśmy kolegów, którzy pozostawali dłużej na wystawie. Nieco później do jadącego z nami torunianina, Andrzeja Głazika zadzwonił na komórkę z dramatyczną prośbą o pomoc jeden z toruńskich hodowców, który został uwięziony w ruinach hali. Miał przyciśniętą nogę i sam nie mógł się wydostać spod żelastwa. Zatrzymaliśmy autokar i zrobiliśmy wówczas naradę. Najpierw chcieliśmy wracać do Katowic, ale uświadomiliśmy sobie, że przecież teren wokół hali jest już zamknięty przez służby ochrony i nikt nas tam nie dopuści. Zrobilibyśmy tylko zamieszanie, a i tak nikomu byśmy nie byli w stanie pomóc. Postanowiliśmy więc kontynuować powrotną podróż. Dojeżdżając do Grudziądza dowiedzieliśmy się, że torunianin został wydobyty przez ratowników i przewieziony ze zmiażdżoną i połamaną nogą do jednego ze śląskich szpitali.
     - Jak ocenia pan byłą katowicką halę wystawową?
     
- To był mój trzeci w niej pobyt. Hala, nie tylko moim zdaniem, była obiektem bardzo funkcjonalnym, który gwarantował odpowiednie warunki zarówno dla ptaków, jak i wystawców z całej Europy oraz zwiedzających. Cały czas nie mogę pogodzić się, że tego obiektu już nie ma i, że w jego zgliszczach śmierć poniosło tyle osób. To po prostu straszne...
     __

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska