W samo południe. OFE Aviva pierwszy. Czekamy na następnych

Nie wiem, czy fundusze emerytalne sądziły, że TEN DZIEŃ nie nadejdzie? Dzień, w którym kilkanaście milionów ubezpieczonych zostało postawionych przed wyborem dalszej drogi oszczędzania na emeryturę. W dodatku jedna droga jest wygodna, po prostu sama nas niesie do celu, jakim jest porzucenie otwartych funduszy emerytalnych, druga wymaga wysiłku. Trzeba druk pobrać, wypełnić, wysłać. Wielu z nas bardzo tego nie lubi.
Rządowa przewrotność w konstrukcji przepisów dawno została rozszyfrowana i oceniona.

Czytaj: Czas na wybór - ZUS, albo OFE

Kuriozalne jest, że nawet ten, kto między 1 kwietnia a 31 lipca, a więc podczas tzw. okienka transferowego, zapisze się do OFE - świadomie i dobrowolnie - dodatkowo musi złożyć w ZUS oświadczenie, że chce, by część jego składki była przekazywana do OFE.

TEN DZIEŃ jednak nadszedł i dopiero wtedy ugiął się pierwszy fundusz i obniżył opłatę od składki. Zarządzający OFE Aviva ogłosili wczoraj, że rezygnują ze swojej części i pobierać będą tylko tyle, ile trzeba na pokrycie obowiązkowych opłat. Czyli 0,75 proc. ze składki.

Nawiasem mówiąc, gdyby ogłosili to 1 kwietnia, uznałabym to za prima aprilis.
UWAGA, nie jestem członkiem tego funduszu, nie piszę tego po kumotersku, ale nie mogę nie dostrzec, że na taki krok czekaliśmy od dawna.

Aviva, która startowała jako Commercial Union (pamiętacie te reklamy z Zamachowskim w roli głównej?) na początku pobierała najwyższą opłatę (10 proc!), a teraz jako pierwsza poszła po rozum do głowy.
Pewnie taki sam pomysł mają też zarządzający innymi funduszami emerytalnymi, lecz oglądali się na śmiałka?Szkoda, że do obniżenia opłat zmusiła ich dopiero realna wizja utraty połowy, jak nie więcej, klientów.

Nie jestem naiwna i nie liczę, że fundusze działają za darmo, ale to pokazuje ich wyjątkową początkową pazerność. Pazerność, na którą było przyzwolenie rządzących, bo to oni ustalali wysokość opłat.

Fundusze mogły opłatę obniżyć dużo wcześniej. Do każdej obniżki zmuszała je jednak dopiero zmiana przepisów. I tak (z nielicznymi wyjątkami) pobierają najwyższą dozwoloną stawkę. Zawsze tłumaczą się, że mają koszty, a teraz okazuje się, że jest z czego ciąć.

W takim razie, kto następny?​