
Potem skleja się pudło i szyjkę, kołki, poleruje hebanową podstrunnicę, umieszcza w środku duszę i lakieruje.

Ale na swoje pierwsze skrzypce materiał dostał od swojego mistrza. Dziesięć lat temu bowiem jeszcze nie myślał, że zostanie lutnikiem. Dopiero na studiach w bydgoskiej Akademii Muzycznej (a uczył się w klasie kontrabasu) poznał przypadkiem swojego mistrza - Zenobiusza Nowaka. Po studiach przez cztery lata praktykował w jego pracowni, a rok temu zdał egzamin prezentując komisji swoje najlepsze dotychczas wykonane skrzypce i został członkiem Stowarzyszenia Polskich Artystów Lutników. Na zdjęciu jedne ze skrzypiec Madeja.

Wróćmy jednak do drewna. Bo musi być ono nie tylko nieźle wysuszone.
- Płyta spodnia oraz boczki i szyjka są z drewna jaworowego, wierzchnia natomiast wykonywana jest zawsze ze świerku rezonansowego. Takiego, który rośnie w najwyższych partiach gór - opowiada Madej. - Tam gleba nie jest zbyt żyzna, a warunki atmosferyczne powodują, że świerk rośnie wolniej, więc ma bardzo gęste przyrosty, a to daje mu wyjątkową sprężystość. I właśnie takie drewno daje najlepszy rezonans.

Ale zacznijmy od drewna. Ważne jest jego pochodzenie i sezonowanie. Zanim lutnik zabierze się za jego obróbkę, drewno musi odczekać minimum 10 lat. Skąd je wziąć? - Każdy ma swe źródła. Ja sprowadzam drewno z Tatr, ale przechowuję je w suchym i przewiewnym miejscu u siebie.