Daniel M. nie przyznał się do zamordowania żony. Zdecydował się jednak odpowiadać na pytania sądu, oskarżycieli oraz obrońców. Z jego zeznań wynikało, że 2 października 1998 roku żona poinformowała go, że zamierza wyjechać do Piły, skąd pochodzi. Takie wyjazdy w rodzinie nie były niczym nadzwyczajnym.
- Raz na miesiąc, półtora miesiąca Angelika wyjeżdżała, żeby odpocząć – mówił Daniel M. - Niekiedy zabierała ze sobą córkę, tego dnia Magda (córka – dop. red.) została jednak w domu.
Z zeznań M. wynikało, że dwa dni po wyjeździe żony, dowiedział się, że do Piły w ogóle nie dotarła. Dzień później, w poniedziałek, chciał zgłosić zaginięcie żony kobiety policji. Policjanci zgłoszenie mieli jednak przyjąć dopiero kilka dni później. Z relacji oskarżonego wynikało, że to mundurowi mieli zasugerować mu, aby sprawdził, czy po wyjeździe żony nic nie zginęło. Wówczas też Daniel M. miał zorientować się, że nie ma paszportu należącego do żony, oraz niewielkich oszczędności, które rzekomo mężczyzna miał mieć z nadgodzin.
Na sali sądowej w charakterze świadków, ale i oskarżycieli posiłkowych pojawili się Dariusz Flitta, brat zamordowanej oraz Magdalena, córka Daniela i Angeliki. To właśnie Magdalena pytała ojca skąd wziął pierścionek, który podarował jej na 18 urodziny. Z relacji Daniela M. wynikało, że pierścionek został kupiony dla jej matki, ponieważ jednak gdy spuchły jej palce był za mały dla Angeliki, postanowiono przekazać go córce.
Daniel M. przez wiele lat twierdził, że jego żona wyjechała za granicę, najprawdopodobniej do Niemiec. Ktoś miał tam nawet widzieć Angelikę. Mężczyzna, który opiekował się córką przez wiele lat pobierał pieniądze z funduszu alimentacyjnego. I właśnie wyłudzenie ponad 14 tysięcy złotych to kolejny zarzut postawiony mężczyźnie.
Podczas rozprawy kilkukrotnie można było usłyszeć pytania, czy oskarżony stosował przemoc wobec żony, bądź też używał wobec niej wulgaryzmów. Odpowiedź każdorazowo była taka sama: - Nigdy w życiu – konsekwentnie odpowiadał oskarżony.
POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL: