Dzisiaj do miejskich szkół do godz. 12 stawiło się 342 nauczycieli, z czego 313 z nich strajkowało. Dodatkowo 53 osoby przebywają właśnie na krótkotrwałych zwolnieniach.
Dyrektorzy szkół są w stałej łączności z wydziałem oświaty. Bo teraz - także dla samorządu - najważniejsze jest, by egzaminy się odbyły. Stoimy na stanowisku, że egzaminy trzeba zrobić, by to nie odbiło się na młodzieży.
- Nasze działania z realizacją egzaminów nie są działaniami przeciwstawiającymi się strajkom - mówi Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic. - Nie mają spowodować złamania strajku.
Powinny planowo rozpocząć się egzaminy gimnazjalne.
- Z tego, co mi wiadomo, mamy prawie skompletowane składy egzaminacyjne - mówi Grzegorz Czarnowski, dyrektor wydziału oświaty. - Zgłaszają się do nas osoby z uprawnieniami pedagogicznymi. Przed południem mieliśmy 19 takich zgłoszeń. Jeszcze to nie gwarantuje w 100 proc., ale jesteśmy na dobrej drodze. Komisje składać się będą z tych osób, które nie strajkują plus te osoby zgłoszone do nas czy przez kuratoria. Prawdopodobnie zabezpieczą przygotowanie tych egzaminów.
Najgorzej będzie z terminem piątkowym, bo w każdym dniu liczba tych zespołów egzaminacyjnych jest różna.
A od poniedziałku powinny być egzaminy po ósmej klasie. - Będzie trudniej, bo zespołów egzaminacyjnych musimy mieć zdecydowanie więcej - mówi Czarnowski. - Jeżeli się nic nie zmieni, to te egzaminy będą nie do przeprowadzenia. Chyba że w międzyczasie dojdzie do porozumienia strajkujących z rządem. Nie mamy tylu nauczycieli. Potrzeba aż 120. W ratuszu liczą na szkołę katolicką, nauczycieli z przedszkoli niepublicznych i niestrajkujących pedagogów z szkół ponadgimnazjalnych.
A jeżeli idzie o strajk, to zdaniem Czarnowskiego, najgorsze są pierwsze dwa dni - do wtorku.
Bo - jak twierdzi - od 10 do 17 kwietnia zajęć dydaktyczno-wychowawczych szkoły i tak by nie realizowały, a od 18 do 23 kwietnia jest przerwa świąteczna.
Emerytury dla matek. Sprawdź, o co w tym chodzi!
