- Jakiś idiota zniszczył reklamę fabryki krawatów przy ulicy Świętego Jakuba - denerwuje się pan Andrzej, mieszkaniec toruńskiej starówki. - Ażeby takiemu draniowi ręka uschła!
Uschła nie uschła, ale na pewno powinna zostać ukarana. Reklama przedwojennej fabryki krawatów przy ulicy św. Jakuba była pierwszą, jaka została odnowiona w ramach programu ratowania starych napisów reklamowych na toruńskiej starówce, jednego z pierwszych takich przedsięwzięć w kraju.
- Mam nadzieję, że nasze wysiłki nie poszły na marne, liczę na to, że winowajcę uda się zatrzymać - mówi Daria Zasada-Kłodzińska, konserwatorka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, pod której okiem studenci konserwacji od kilku lat przywracają blask dawnym reklamom. Ona sama nad szyldem fabryki krawatów spędziła wiele godzin, pierwsza odnawiana, wymalowana na murze pamiątka była bowiem dla konserwatorów swego rodzaju poligonem doświadczalnym.
Na ulicy Świętego Jakuba jest monitoring, zatem namierzeniem wandala teoretycznie nie powinno sprawiać większych problemów. Teoretycznie, bo w praktyce bywa z tym różnie.
ZOBACZ KONIECZNIE: Tyle zarabiają sprzedawcy, policjanci i pozostali Polacy [STAWKI]
Warto dodać, że napis przy ulicy Świętego Jakuba nie był powleczony środkiem zabezpieczającym przed graffiti, używane do tego substancje często powodują szkodzące murom wysolenia, mimo to konserwatorom powinno się udać usunąć zostawione przez wandala bazgroły. Jeżeli jednak winowajca nie dostanie po łapach, za jakiś czas może uderzyć ponownie albo zainspiruje kogoś innego, równie ograniczonego.
Akcja ratowania starych napisów prowadzona jest pod szyldem i z inicjatywy Biura Toruńskiego Centrum Miasta. Jego szefowa Aleksandra Iżycka obiecała, że BTCM przyjrzy się sprawie i skontaktuje się ze Strażą Miejską.
Info z Polski - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju