Mężczyzna poszedł we wtorek do swojej przychodni. Lekarz stwierdził obustronne zapalenie płuc. Wypisał skierowanie do szpitala. Proponował wezwać karetkę, ale zięć pacjenta przyjechał do przychodni i sam zawiózł go do szpitala przy ulicy Batorego.
- Okazało się, że jest ostatnie wolne łóżko na oddziale kardiologiczno-internistycznym - mówi krewna chorego. - Nawet jednej wolnej szafki nie było. Większość leżących tu pacjentów to osoby w starszym wieku, wiele z przebytymi chorobami płuc. Słyszałam, że kolejnych chorych mają odsyłać na Bielany.
Krystyna Zaleska, dyrektor Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu przyznaje, że mimo 39 łóżek na oddziale kardiologiczno-internistycznym mieli nawet 48 pacjentów.
Dyrektor Krystyna Zaleska powiadomiła o trudnej sytuacji Centrum Zarządzania Kryzysowego i Wojewódzki Szpital Zespolony, który dysponuje karetkami pogotowia, że nie ma odpowiednich warunków do leczenia.
- W ciągu dwóch miesięcy już trzeci raz powtarza się taka sama sytuacja, że jest aż tylu pacjentów na raz i to na jednym oddziale - zaznacza Krystyna Zaleska. - Przywożeni są do nas pacjenci głównie z zaburzeniami serca, niewydolnością krążenia, infekcjami górnych dróg oddechowych, z kwasicą. Jedni są wypisywani do domów, ale ciągle docierają do izby przyjęć nowi. Dostawiamy dodatkowe łóżka do sal, ale jest przez to ogromne zagęszczenie, nie ma swobodnego dostępu do pacjentów. A tak przecież nie może być w lecznicy. Dostawki na korytarzach są niedopuszczalne.
Pacjentami są osoby, które trzeba przyjąć ze względu na liczne schorzenia i przeważnie starszy wiek, ponieważ 70 procent pacjentów oddziału kardiologiczno-internistycznego tego szpitala jest podeszłym wieku.