- Od listopada wzrosła o 7 proc. liczba przekonanych, że w Smoleńsku doszło do zamachu bombowego - wynika z badania CBOS-u. Rozumiem, że wierzy w to ponad 60 proc. wyborców PiS, ale dlaczego są o tym przekonani także głosujący na PO (14 proc.), SLD (10 proc.) i PSL (40 proc.)?
- Przypomnę, że "kto ma narrację, ten ma rację". Od pierwszych dni po katastrofie wersja o zamachu była obecna i pojawiała się w wypowiedziach polityków. Już 12 kwietnia 2010 w "Naszym Dzienniku" pojawiła się taka sugestia. Poprzez zaniedbania rządu, wręcz porzucenie polityki informacyjnej w tej sprawie, wobec braku koncepcji, jak powinna ona wyglądać - teoria spiskowa coraz mocniej dociera do Polaków. Jeśli rząd zabierał głos w sprawie katastrofy smoleńskiej, to tylko w odpowiedzi na ataki opozycji. A ci, co panują nad smoleńską narracją, są bardziej skuteczni. Po stronie opozycji widać, że ktoś tym zarządza i ma plan dotarcia z określoną wersją wydarzeń do Polaków. Rząd - bez właściwej polityki informacyjnej - znalazł się "w głębi kortu".
- Rząd nie uniknął błędów.
- Ewa Kopacz, wtedy minister zdrowia, została wykreowana nieomal na heroinę towarzyszącą rodzinom przy identyfikowaniu ciał, a potem dowiedzieliśmy się o skandalicznych zaniedbaniach w dokumentacji medycznej, że nie wspomnę o zamianie ciał i ekshumacjach. To porażające. Milczenie rządu stało się żyznym podłożem teorii spiskowych. Skoro milczą, to coś ukrywają, prawda? Milczenie wydaje się bliskie kłamstwu...
Przeczytaj także: Sąd nakazał wznowić śledztwo ws. lotów do Smoleńska w 2010 roku
- Może należałoby powołać spółkę Smoleńsk.2010.pl, która informowałaby szczegółowo o tragedii?
- Milczy rząd oraz wojskowi prokuratorzy. Zamieszanie wprowadził również nasz impulsywny akredytowany - Edmund Klich. Opowiadał on o katastrofie w trybie "gorączkowym". Byłabym za utworzeniem takiego zespołu, choć nie sądzę, że należałoby się nim chwalić. Ta dramatyczna katastrofa wpisuje się w przekaz kulturowy porównywalny do katastrofy gibraltarskiej. Będziemy o tym mówić nie przez najbliższe lata, ale dziesiątki, jeśli nie setki lat. Polityka informacyjna rządu, nie tylko w sprawie Smoleńska, jest fatalna.
- Jeśli po prawie trzech latach wojskowi prokuratorzy przyznają się, że pomylili się przy mierzeniu brzozy i dopiero jadą ją badać, to o czym to świadczy?
- To jest druzgocący komunikat, od razu rodzi się wątpliwość: "Co oni robili przez trzy lata?" Na tym przykładzie widać, że nieskuteczne komunikowanie jest związane z nieporadnym działaniem. Jedno napędza drugie.
- Jedna trzecia respondentów chce zachować wrak tupolewa do dalszych badań, 28 proc. wykorzystać w pomniku, a 27 proc chce umieścić go w muzeum.
- W wersji spiskowej wrak jest i dowodem, i relikwią. Jego fragmenty już stały się częścią sukienki obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Projektanci pomników smoleńskich chcieliby kawałki wraku wykorzystać w przyszłych monumentach. A rząd - kiedy dowiadywaliśmy się, że Rosjanie wybijają w nim szyby i myją go - nie reagował i nie komunikował. Teraz mamy nerwowe przepychanki na płaszczyźnie dyplomatycznej, w które włączył się minister Sikorski. Demonstruje on dość ironiczny sposób mówienia o wraku, a ironia i szyderstwo nie dla wszystkich są zrozumiałe. W przypadku tej sprawy chyba też nie przystoją.