Krótko przed godziną 15 w środę rowerzysta przejeżdżający nad zalewem w podkieleckiej Mójczy zobaczył na wodzie ciało człowieka. Zaalarmował policjantów, ci zwrócili się o pomoc do strażaków. Ratownicy ruszyli do akcji w trzy zastępy. Okazało się, że nie było potrzeby spuszczania na wodę pontonu.
- Zwłoki znajdowały się około trzy metry od brzegu. By je wydobyć strażacy posłużyli się bosakiem – informował brygadier Sławomir Karwat, zastępca komendanta miejskiego kieleckiej straży pożarnej.
- Okazało się, że osoba której zwłoki wydobyto z zalewu, to 52-letni mężczyzna bez stałego miejsca zameldowania. Po wstępnych oględzinach wykluczyliśmy, by ktoś przyczynił się do jego śmierci. Trwa ustalanie jej okoliczności – relacjonował na gorąco aspirant Mariusz Bednarski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Przed godziną 16.30, gdy służby pracowały jeszcze w Mójczy, do dyżurnego policji przyszło kolejne tragiczne zgłoszenie. Nieopodal mostu na ulicy Krakowskiej w Kielcach, w wodach rzeki Bobrzy, która po ostatnich deszczach w wielu miejscach wylała, znaleziono martwą kobietę.
- To 56-letnia kielczanka, która była przez nas poszukiwana jako osoba zaginiona. Jej syn dwie godziny wcześniej zgłosił w komisariacie przy ulicy Kołłątaj zaginięcie matki. Kobietę żywą widziano po raz ostatni w poniedziałek 1 maja. Wtedy to około godziny 18 wyszła z domu – informował Mariusz Bednarski i dodawał, że policjanci wstępnie wykluczają, by do śmierci kielczanki ktoś się przyczynił.