www.pomorska.pl/znin
Więcej informacji ze Żnina znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/znin
- Ciągle "postojowe" robią i nikt im za to nie płaci. Czy kogoś interesuje z czego oni żyją, za co płacą rachunki? - oświadczyła interweniująca u nas kobieta.
Z wypowiedzią żninianki zgodził się inny mieszkaniec grodu Śniadeckich. - Potwierdzam to, co się dzieje w Żefamie". Moja żona tam pracuje i sytuacja jest tragiczna. Nie ma jednak żadnego "postojowego". Ludzie są zmuszani do pobierania urlopu bezpłatnego. To skandal. Moja żona najbliższy urlop będzie miała przed świętami. I to nie dlatego, że chce go wziąć, tylko dlatego, że musi.
Oba głosy ukazały się w rubryce "Ludzie mówią".
Georg Ziegler szef firmy zgodził się porozmawiać na temat sytuacji w firmie.
Były trzy zmiany, zostało półtorej
Köhler Bovenkamp Polska w Żninie to spółka z kapitałem niemieckim. Powstała z przekształcenia przedsiębiorstwa państwowego Żnińska Fabryka Maszyn i Urządzeń Żefam".
Zdaniem naszego rozmówcy oraz Piotra Marchlewskiego, szefa produkcji w firmie, głosy, które opublikowaliśmy są bardzo subiektywne.
- Rok 2006 i 2007 to lata boomu, potrzebowaliśmy każdych rąk do pracy. Niestety w grudniu zeszłego roku nastąpił spadek zamówień o 30-40 procent. Przeprowadziliśmy analizę ekonomiczną firmy, przyjrzeliśmy się poszczególnym miejscom pracy. Wtedy nie obyło się bez redukcji etatów. Niektórzy pożegnali się z pracą między innymi ze względu na małą wydajność czy z powodu braku zainteresowania tym co robili. Byli i tacy, którzy sami odeszli. Zrezygnowaliśmy też z pracy trzyzmianowej i przeszliśmy na półtorej zmiany. Likwidacja trzeciej zmiany oznacza zwolnienia. Nie zrobiliśmy tego - usłyszeliśmy.
Obecnie w "Köbo" zatrudnionych jest 255 osób. Zdaniem naszych rozmówców najlepsze rozwiązanie było takie, by pracownicy brali co jakiś czas bezpłatne urlopy.
Propozycje tę przedstawiono kobietom (jest ich 10), pracownikom utrzymania ruchu i pracownikom na stanowiskach pracy, na których również nie było pokrycia w zamówieniach.
- Nie może być więc mowy o żadnym postojowym, pracownicy przystali na to rozwiązanie. To nie był przymus. Sytuacja jest taka a nie inna, ale najważniejsze, że wciąż mają pracę i dochód - powiedział Piotr Marchlewski.
- Chcemy utrzymać taką formę zatrudnienia. W dobie kryzysu to najlepsze rozwiązanie, jakie mogliśmy przedstawić. Są przecież firmy, które postępują w podobny sposób - dodał Ziegler. Dalej nasi rozmówcy dodali, że jeśli chodzi o okres świąt Bożego Narodzenia, już w marcu poinformowano pracowników zakładu, że w tym okresie planuje się przerwę urlopową. - I zwróciliśmy się do nich z prośbą, by uwzględnili ten fakt podczas planowania urlopów wypoczynkowych. My kombinujemy, aby nikogo nie zwalniać i jest nam przykro, że ludzie skarżą się na nas na łamach prasy - usłyszeliśmy.
Wolą mniejsze zło
Po rozmowie z szefostwem zakładu, udaliśmy się na halę produkcyjną. Rozmawialiśmy z dwiema kobietami. Poprosiły o anonimowość.
Obie od styczna a do dziś, dwukrotnie przebywały na dwutygodniowych urlopach bezpłatnych. Jedna z nich powiedziała wprost. - A co mam zrobić? Sytuacja na rynku pracy jest taka a nie inna. Wybrałyśmy tak zwane mniejsze zło. Pieniądze owszem są mniejsze, ale najważniejsze, że cały czas mamy zatrudnienie - usłyszeliśmy.
- Prosimy Boga, by nikogo nie zwolnili - dodała druga z pań.
Jak zapewnił Georg Ziegler do 18 grudnia żaden pracownik "Köbo" nie powinien iść na bezpłatny urlop.