MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wąbrzeźno. Czy szef domu kultury może z dnia na dzień zostać specem od dróg?

Dariusz Knapik dariusz.knapik@pomorska. pl Tel. 52 32 63 141
Po zmianie dyrektora przez Wąbrzeski Dom Kultury co rusz przewijają się kolejne ekipy fachowców. Na zdjęciu Leszek Latuszek i Piotr Reiwer odświeżają klatkę schodową.
Po zmianie dyrektora przez Wąbrzeski Dom Kultury co rusz przewijają się kolejne ekipy fachowców. Na zdjęciu Leszek Latuszek i Piotr Reiwer odświeżają klatkę schodową. Fot: Piotr Bilski
Tak, jeśli jest liderem powiatowym PO. A na dodatek partyjni wodzowie mają wobec niego dług wdzięczności.

Były wiceminister rolnictwa Leszek Kawski mocno podpadł liderowi kujawsko-pomorskiej PO - Tomaszowi Lenzowi. Bo gdy rok temu ważyło się, kto w tej kadencji zostanie szefem partii, Kawski poparł jego rywala, posła Pawła Olszewskiego. Jako szef sejmikowego klubu radnych PO wiele razy ciskał gromy na Lenza i na jego głównego stronnika - marszałka Piotra Całbeckiego. Nic dziwnego, że gdy Olszewski przegrał tę batalie, nad Kawskim zaczęły się zbierać czarne chmury.

Wypiął się na PO

W poprzednich wyborach kandydaturę Kawskiego zgłosili do sejmiku partyjni działacze z jego powiatu wąbrzeskiego. Minionej jesieni przestali go jednak lubić. Wyrokiem 6-osobowego sztabu, pod wodzą powiatowego lidera Andrzeja Michewicza, jego nazwisko skreślono z listy. A na zwolnione miejsce wpisano... Michewicza.

- To skutek nacisków Lenza - nie kryje Kawski. - W Toruniu, Grudziądzu czy Brodnicy też nie miałem żadnych szans, bo i tam rządzą jego stronnicy.

Lenz stanowczo temu zaprzecza. Podobnie Michewicz. Podkreśla, że jemu i jego kolegom nie podobał się styl polityki, jaki uprawia Kawski. Można się wewnętrznie spierać, ale to nie do pomyślenia, by szef klubu PO publicznie krytykował marszałka, który też do niego należy.

Członek wąbrzeskiego sztabu - Jerzy Frączek, jedyny który głosował przeciw tej decyzji, twierdzi, że zapadła na wniosek Michewicza. Anie zaprzecza. Dostał bowiem nieoficjalne informacje, że przeciw Kaw - skiemu toczy się partyjne postępowanie dyscyplinarne.

Faktycznie chodziło o wniosek posła Lenza do partyjnego sądu, o wyrzucenie Kawskiego z PO. Za to, że rozesłał do klubowych kolegów, krążący po regionie anonim pełen złośliwych insynuacji pod adresem czołowych działaczy PO. Szef klubu bronił się, że zrobił to na prośbę jednego z "oskarżonych", samego przewodniczącego sejmiku, Krzysztofa Sikory, który stwierdził, że nie ma nic do ukrycia.

Gdański sąd partyjny, gdzie skierowano tę sprawę, udzielił Kawskiemu jedynie upomnienia. Szef klubu nawet się nie odwoływał. Ale w następnych dniach rzucił legitymację PO. I jako bezpartyjny wystartował w samorządowych wyborach na burmistrza Wąbrzeźna. Przeciw rządzącemu już od dwóch kadencji Bogdanowi Koszucie, którego popierała... PO.

Michewicz startujący do sejmiku z drugiego miejsca listy nie zdobył nawet połowy głosów, które cztery lata temu oddano na Kawskiego. A przecież w tym okręgu PO odniosła duży sukces - do sejmiku weszło aż 3 kandydatów. Wąbrzeski lider był dopiero szósty. Za to Kawski odniósł zdecydowane zwycięstwo, wygrał już w I turze. Pierwszą jego decyzją było zwolnienie Michewicza z fotela dyrektora Wąbrzeskiego Domu Kultury, który za rządów burmistrza Koszuty zajmował od 2002 roku.

Co ptaszki ćwierkały

To polityczna decyzja, nie usłyszałem żadnych merytorycznych zarzutów - mówi Michewicz. - Wszystko przez to, że w wyborach nie poparłem pana Kawskiego, więc jak tylko został burmistrzem - od razu mnie skasował.

- A niby jak mam współpracować z kimś, kto w czasie całej kampanii ciskał na mnie gromy? - pyta Kawski. - Moja decyzja wiąże się z brakiem zaufania. Ale, jak wielu mieszkańców, mam też zastrzeżenia do stylu kierowania Domem Kultury.

Michewicz dostał 3-miesięczne wypowiedzenie, bez obowiązku świadczenia pracy. Kończyło się 31 marca. Ale od czego są partyjni koledzy? Już 23 lutego na portalu Wirtualne Wabrzeźno tajemniczy "obserwator" zamieścił taki wpis:

"A co do WDK, ptaszki ćwierkają, że pan Michewicz (były król WDK), zajmie się drogami w Zarządzie Dróg Wojewódzkich. Jako zastępca, czyli dalej na posadzie po znajomości PO, ręka rękę myje".

Prorok jaki czy co? Na dobry tydzień przed 31 marca Zarząd Dróg, kontrolowany przez marszałka Całbec kiego, partyjnego kolegę byłego dyrektora, wystąpił do burmistrza o zgodę, by Michewicz zasilił kadry pracujących tu fachowców.

- Normalna rzecz, partia zajęła się swoim członkiem, jako były jej członek jestem w stanie to zrozumieć - mówi Kawski. - Ja mu tam w drogę wchodzić nie zamierzam. Zwłaszcza, że miasto zaoszczędziło na jego pensji.

W marcu Michewicz zatrudniony został w wąbrzeskim rejonie dróg, jako starszy specjalista i zastępca kierownika. Zajmuje się tam sprawami odszkodowań, reklam oraz zapleczem jednostki. Tutejszy kierownik Janusz Brzezicki jest niekwestionowanym fachowcem od dróg. Kiedy z nim rozmawiałem, nie krył, że już za trzy lata odchodzi na emeryturę. Nietrudno zgadnąć, kto zajmie jego fotel.

Oszczędzanki, cacanki

Wieść niesie, że szefowie ZDW wcale się nie palili, by zatrudnić Michewicza, technika mechanizacji rolnictwa, a od 8 lat - magistra dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Sarkali też pracownicy. Trudno się dziwić, jeszcze jesienią szefowie ZDW, na polecenie ludzi marszałka, kazali kierownikom rejonów na gwałt robić plany cięć i oszczędności. W związku z sytuacją ekonomiczną firmy.

- Mam informacje od pracowników wąbrzeskiego rejonu, że krótko przed wyborami ZDW analizował możliwość redukcji trzech etatów - mówi burmistrz Kawski. Kierownik Brzezicki stanowczo temu zaprzecza.

Zapytałem więc marszałka Całbeckiego, dlaczego najpierw każe się oszczędzać, a potem przychodzi polecenie, by zatrudnić fachowca od kultury. A na dodatek bez żadnego konkursu, choć inne stanowiska w ZDW obsadza się z reguły w ten właśnie sposób.

- Andrzej Michewicz został zatrudniony w ramach "przeniesienia" z innej jednostki samorządowej - twierdzi Marek Smoczyk, który w imieniu marszałka Całbeckiego odpowiedział na nasze pytania. Podkreśla, że w takich sytuacjach nie trzeba ogłaszać konkursu. Jego zdaniem, lata doświadczeń Michewicza na kierowniczych posadach w jednostkach samorządowych, pozwolą mu dobrze wywiązywać się z pracy.

Pytam dyrektora ZDW Mirosława Kielnika, jak to jest, że akurat partyjny dygnitarz, po stracie jednego fotela dostaje z miejsca nową, jeszcze cieplejszą posadkę. Czy dyrektor nie uważa, że to dziwne?

- Nie uważam - mówi Kielnik. - Cieszę się, że pan się tym interesuje, ale sądzę, że dostał pan już wystarczające informacje z Urzędu Marszałkowskiego. Dlaczego nie było konkursu? Bo wykorzystujemy osoby, które mają już doświadczenia i wtedy nie ma takiego obowiązku.

- Kończę inżynierię drogową - mówi Michewicz. - Prawie dwa miesiace szukałem pracy. Moim zdaniem nic wielkiego się nie stało. Ja już byłem w trakcie robienia studiów, bo szukałem różnych możliwości. Nie jestem tylko kulturoznawcą, ale też mechanikiem, przez wiele lat zajmowałem się firmami większymi niż rejon dróg. To jednostka samorządowa, zasady funkcjonowania niczym się nie różnią.

Ciszej nad tą sceną...

Pytam burmistrza Kawskiego, jak było z tym przeniesieniem? Jego zdaniem to nonsens, nikt nikogo nie przenosił, po prostu ZDW wystąpił do miasta o zgodę na rozwiązanie stosunku pracy za porozumieniem stron.

Według sekretarza Smoczyka, "w wąbrzeskim rejonie potrzebny był zastępca kierownika z doświadczeniem samorządowym". A jak było w praktyce? Do 1994 roku Michewicz kierował zakładami usług rolniczych, potem przez 4 lata szefował w Domu Kultury, dokąd wrócił w 2002 roku. W przerwie był szefem sieci sprzedaży w firmie handlującej oknami. A jego samorządowe doświadczenia ograniczają się do przegranych wyborów: w 2010 roku do sejmiku, a wcześniej, w 2006 roku, do rady powiatu, gdzie startował z IIlisty PO.

W styczniu szefem WDK została Gizela Pijar. Już wkrótce, po alarmujących raportach fachowców, zamknęła scenę w sali widowiskowej. Okazało się, że wiszące nad nią urządzenia techniczne, ważące setki kilogramów, utrzymują się na linach, które w każdej chwili grożą tragedią. W równie katastro falnym stanie był podwieszany sufit. A przecież na scenie co rusz występują zespoły, także dziecięce. W obsługującej ją sterowni kable groziły porażeniem prądem, podobnie w głównej rozdzielni, w piwnicach. Od lutego pracują tu ekipy fachowców różnych branż. Roboty pochłonęły już ponad 35 tys. zł. A to jeszcze nie koniec.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska