- Krew mnie zalewa, bo co chwilę dowiaduję się o jakiś rewelacjach- mówi burmistrz Leszek Kawski. Kolejne wyszły na jaw w grudniu. Okazało się bowiem, że ministerstwo finansów zażądało od samorządu zwrotu pieniędzy. Dlaczego? Okazało się, że co najmniej od 2006 roku miasto źle naliczało subwencję oświatową, czyli kwotę, którą rząd daje na utrzymanie szkół. W sumie uzbierało się ponad 700 tys. zł. - Nie jesteśmy w stanie jednorazowo oddać tych pieniędzy. Będziemy wnosili o rozłożenie na raty- dodaje Leszek Kawski.
Zwyciężyła polityka?
Włodarz miasta twierdzi, że za nieprawidłowości stanowisko stracił Marek Markowski, szef wydziału oświaty. - Rozważam też wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec dyrektorów szkół - przekonuje burmistrz.
Marek Markowski odpowiada, że za jego odwołaniem nie stały przesłanki merytoryczne, ale polityczne. - Pracę straciłem pod koniec listopada, a wówczas burmistrz nie miał jeszcze pojęcia, że będzie jakikolwiek problem z subwencjami- wyjaśnia Markowski .I dodaje, że jako ówczesny kierownik wydziału nie ponosi odpowiedzialności za naliczanie subwencji, bo robią to szkoły. - Co roku zmienia się sposób liczenia, więc nie dziwię się, że są z tym kłopoty i to nie tylko w naszym mieście- przekonuje Markowski.
Kontrola była dokładna
Dlaczego błędy znaleziono właśnie w Wąbrzeźnie, a nie w innych miastach? W ubiegłym roku bez żadnej zapowiedzi obcięto samorządowi prawie milion złotych subwencji. Urzędnicy z byłym burmistrzem na czele, nie wiedząc co się dzieje, zażądali wyjaśnień. W zamian ministerstwo edukacji zleciło kontrolę. Zbadano w jaki sposób prowadzono rachunki nie tylko w 2010 roku, ale i latach poprzednich.