Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczę o to, by już nigdy żadne dziecko nie musiało cierpieć w samotności. Bo wiem, jak to boli

Karina Obara
Karina Obara
Franciszek Małecki-Trzaskoś, neuropsycholog, antropolog, prowadzi szkolenia z psychopatologii i relacji społecznych w instytucjach pomocy społecznej i sądach. Prezes zarządu Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego. Autor kampanii społecznej „Nasze dzieci w sieci”, w której wzięli udział najpopularniejsi artyści. Przy jego pomocy miastu udało się rozwiązać problem prostytuowania się dzieci na dworcu w Gdańsku.
Franciszek Małecki-Trzaskoś, neuropsycholog, antropolog, prowadzi szkolenia z psychopatologii i relacji społecznych w instytucjach pomocy społecznej i sądach. Prezes zarządu Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego. Autor kampanii społecznej „Nasze dzieci w sieci”, w której wzięli udział najpopularniejsi artyści. Przy jego pomocy miastu udało się rozwiązać problem prostytuowania się dzieci na dworcu w Gdańsku. Archiwum prywatne
- Byłem przez siedem lat wychowankiem domu dziecka i doświadczyłem wiele bólu w tej placówce - mówi Franciszek Małecki-Trzaskoś. - Opiekun, bardzo przemocowy człowiek, wolał szprycować dzieci środkami psychotropowymi, zamiast poświęcić im czas i uwagę. Wyzwoliłem się z tego miejsca o własnych siłach, ale inne dzieci już tej siły nie miały.

- Co się dzieje z młodymi ludźmi? 28 proc. dzieci w wieku 11-15 lat deklaruje odczuwanie dwóch lub więcej symptomów złego samopoczucia – takich jak przygnębienie, irytacja, nerwowość, problemy ze snem. I to więcej niż raz w tygodniu.
- W dodatku co czwarty zgon we wspomnianej grupie wiekowej to śmierć samobójcza. Z moich badań wynika, że głównym problemem młodych ludzi jest brak inspiracji do życia, to z kolei wynika z braku autorytetów. Młody człowiek w Polsce nie ma wizji, nie wie, dokąd zmierza, co chce robić za pięć czy piętnaście lat.

- Jak to nie wie, skoro ma tak wiele opcji do wyboru?
- W momencie, gdy mamy niezmierzoną liczbę możliwości, wybór jest trudniejszy, mamy do czynienia z tyranią wyboru i brakiem kogoś, kto może rozjaśnić nam drogę. W latach 70. czy 80. młody człowiek miał o wiele mniejszy wybór – zawodówka, studia, wojsko. Dziś, gdy świat stoi otworem, ale dziecko nie ma bliskiego kontaktu z najbliższymi, nie ma z kim porozmawiać o swoich problemach, czuje się przytłoczone. Nie zmieniło się nasze pragnienie bliskości, ale zmieniła się społeczna konstrukcja – nie ma w pobliżu rodzeństwa, ciotek, wujków, sąsiadów, a przede wszystkim rodziców, którzy zajęci są sobą. I nie ma autorytetów.

- Dlaczego nie ma autorytetów?
- Bo najważniejsi dla dziecka ludzie nie chcą być autorytetami, nie mają też wizji rozwoju i wychowania dziecka. Albo nie potrafią i umywają ręce. Kiedyś w naszym kraju było szaro, nie było co robić, więc chętniej utrzymywało się kontakt z drugim człowiekiem. Teraz przestaliśmy ze sobą rozmawiać, słuchać się nawzajem i patrzeć na siebie. Nie wspominamy wspólnych doświadczeń, nie mówimy o uczuciach, jakie nas łączą i jakie powinniśmy wspólnie przepracowywać. I mamy mylne wyobrażenie o otaczającej nas rzeczywistości. Myślimy, że w świecie jest więcej kłamstwa, ale gdy wejdziemy w Google i wpiszemy słowa prawda i kłamstwo, okaże się, że prawdy jest ok. 60 mln, a kłamstwa jakieś 2 mln. Tworzymy świat, którego nie ma. Podobnie nie wierzymy w to, że dzieci mają problemy ani w to, że w Polsce występuje realny problem samobójstw najmłodszych.

Czytaj także:
Brak edukacji seksualnej wystawia dzieci na tacy. Pedofil doskonale wie, jak działać, by nie zniechęcić dziecka do spotkania

- Mamy drugie miejsce w Europie, po Niemczech, jeśli chodzi o skuteczne próby samobójcze wśród dzieci i młodzieży. W 2016 roku było ich 161 na 481 podjętych.
- Jest znacznie gorzej, te liczby rosną, ale nie zmienia się nic w społecznym postrzeganiu problemu. O samobójstwach wśród dzieci mówimy wtedy, gdy jakiejś fundacji, do której dzwonią młodzi ludzie po pomoc, obetną środki. A powinniśmy o problemie odbierania sobie życia przez młodych ludzi mówić w kontekście przyczyn. Telefon zaufania to ostatnie ogniwo.

- To skąd tak wiele samobójstw?
- Bo jesteśmy społeczeństwem, któremu brakuje empatii. Mówię to w kraju, gdzie mobilizujemy się raz w roku dla WOŚP, albo pomagamy w zbiórkach internetowych dla chorych dzieci. Ale brak nam empatii afektywnej, która oznacza - współodczuwam i szukam rozwiązań, nie krzywdzę, zauważam tego, kto nie ma siły poprosić o pomoc. Gdy ktoś stoi pod spożywczym i mówi: kup mi coś do jedzenia, to jest bardzo silny człowiek. Trzeba mieć siłę, aby pokonać wstyd i upokorzenie. Masa ludzi tej siły nie ma, nie są wobec tego widoczni w przestrzeni społecznej. A na to wszystko kilka lat temu państwo polskie wybiło zęby pomocy społecznej.

- W jaki sposób?
- Wprowadzając program pomocy 500 plus bezrefleksyjnie, a jego realizację powierzono instytucjom pomocy społecznej, które mają mnóstwo obowiązków i pracują za psie pieniądze. Aby nie dokładać im roboty, państwo postanowiło zautomatyzować system przekazywania pieniędzy. Gdy osiem lat temu komuś urodziło się troje dzieci i potrzebował pomocy, musiał iść do ośrodka pomocy, mógł liczyć na odwiedziny w domu. Teraz nie musi nigdzie chodzić, nie odwiedza go też nikt z ośrodka, bo nie ma czasu. Urzędnik nie wie, co się dzieje w domu beneficjenta, jest odseparowany od człowieka, jest tylko człowiek na formularzu. Po zniesieniu limitu dochodów, urzędnik z automatu wydaje decyzję. To jest chore, bo nie wiemy, co się dzieje w rodzinach, ani kto te pieniądze pobiera i czy nie potrzebuje innej pomocy niż 500 zł, choćby właśnie bardzo ważnej pomocy psychologicznej. A w kraju, gdzie coraz więcej ludzi ma kłopoty z rozpoznawaniem własnych emocji, ta pomoc okazuje się niezbędna, aby rodziny mogły funkcjonować w zgodzie i życzliwości, i aby dzieci nie targały się na własne życie.

- Wielu psychiatrów uważa, że medialne mówienie o samobójstwach powoduje efekt zarażenia, zachęca się innych.
- Bardziej martwi mnie to, że ludzie w rodzinach nie zdają sobie sprawy z lęku przed zarażeniem trudnymi emocjami. Matka może bać się złapać doła od dziecka i na odwrót. Taka matka boi się wchodzić w głęboką relację z dzieckiem, które ma zły nastrój. Ona ma swoje zmartwienia, jest świadoma, że nie jest matką roku i wycofuje się z kontaktu. Społeczeństwo nie przechodzi żadnej edukacji w zakresie emocji, nie ma pojęcia jak sobie z nimi radzić, a pomoc psychologiczna leży na łopatkach. Nie każdego stać na prywatnego psychologa, a już w ogóle nie ma mowy o tym, aby doświadczony psycholog odwiedzał rodzinę potrzebującą pomocy. Gdyby państwo chciało rzeczywiście zrobić coś dla rodzin, zadbałoby zarówno o 500 plus, jak i uzdrowienie relacji rodzinnych. A można przecież nauczyć ludzi, jak zarazić młodego człowieka entuzjazmem, radością.

- W jaki sposób?
- W niektórych przedszkolach uczy się tego dzieci. Ale jednocześnie takie dziecko słyszy w szkole i w domu przeciwny komunikat: ty weź się hamuj, weź się uspokój. Nie pozwalamy dzieciom wyrażać ani złości, ani radości, a przecież każde uczucie pragnie się uzewnętrznić. To zatykanie dzieciom przepływu powoduje właśnie najgorsze sytuacje, choćby takie, że brat morduje brata, bo tamten nie dał mu dostępu do komputera. Metodą wychowawczą na szeroką skalę jest w Polsce zamknięcie dziecka w domu z komputerem i wydzwanianie do niego kilkanaście razy, czy przypadkiem nie odpalił kuchenki. Rodzice nie mają czasu, ale też zaufania do dziecka, a jednocześnie kompletnie nie wiedzą, jak ugryźć to, co przeczuwają, że z dzieckiem trzeba nauczyć się głęboko rozmawiać, bez osądzania, pouczania i hamowania jego ekspresji.

- I to jest ten powód, dla którego dzieciom odechciewa się żyć?
- Tak, bo zaufanie to zdolność człowieka do przewidywania zachowań innych ludzi. Jak jedzie pani samochodem i auto przed panią miga kierunkowskazem w lewo, to pani wie, że on skręci. Albo jest pani na porodówce i położna tłumaczy pani krok po kroku, co się za moment będzie działo, że dostanie pani znieczulenie, że teraz zaboli, ale przejdzie po chwili, i to się dzieje. Ufa jej wtedy pani bardziej niż komuś, kto niczego pani nie objaśnia, a pani czuje się zagubiona. A my nie wiemy bardzo często, co się dzieje z dzieckiem, któremu nikt nic nie objaśnia. Ono więc nie rozumie otoczenia i czuje się przez otoczenie niezrozumiane. Dziecko, tak samo jak dorosły, też potrzebuje inspiracji i powodu do życia. Nie każde dziecko potrafi znaleźć swój świat w książkach, w jakichś pasjach, które wykorzysta jako bufor. Ale ilu rodziców kształci pasję w dzieciach? Żądają czerwonego paska, u dentysty każą mu się nie ruszać i opanować. I wciąż milczeć, gdy mówi dorosły. Skąd wiemy, że człowiek, z którym mieszkamy to najcudowniejszy ktoś na świecie? Bo mamy podobne lęki, które razem próbujemy przepracować, rozmawiamy o nich, fascynujemy się tym, gdy udaje nam się wspólnie rozwiązywać problemy. Jeśli zlekceważymy dziecko, jego potrzeby, to najprostsza droga do tego, aby wpadło w ręce pedofila lub kogoś, kto wykorzysta jego deficyt. Pedofil potrafi stworzyć taką atmosferę, że dziecku się wydaje: on jeden mnie rozumie, mogę mu zaufać. Stąd krok do tragedii.

- Co stoi za tym, aby panu zaufać?
- Byłem przez siedem lat wychowankiem domu dziecka i doświadczyłem wiele bólu w tej placówce. Opiekun, bardzo przemocowy człowiek, wolał szprycować dzieci środkami psychotropowymi, zamiast poświęcić im czas i uwagę. Wyzwoliłem się z tego miejsca o własnych siłach, ale inne dzieci już tej siły nie miały. Poświęcam swoje życie walce o takich młodych ludzi. Z wdzięczności, że mnie ta siła była dana dzięki spotkaniu ludzi, którzy podali mi rękę, gdy znalazłem się na ulicy. Chciałbym, aby inni młodzi ludzie wiedzieli, że nie są sami i że nawet jeśli teraz nie potrafią sobie poradzić, nie muszą cierpieć w ukryciu.

100 Rocznica Powrotu Pomorza i Kujaw do Wolnej Polski - odc.5.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska