W trakcie spotkania poruszono kwestie m.in. cen nawozów i trudnej sytuacji hodowców świń. Stawki za nawozy w okolicach świąt mocno poszybowały – za saletrę liczono nawet 4600 złotych, a za mocznik 5000 złotych. Dodatkowo, pojawił się temat działalności związków zawodowych. Henrykowi Kowalczykowi zarzucono brak zaangażowania w sprawy rolnictwa.
- Nie obchodzi go sprawdzanie, ile tych związków jest, kto gdzie należy i czy płacą składki – mówił Kołodziejczak po wyjściu z ministerstwa.
Walka o nawozy
Dzień po spotkaniu ruchu z ministrem, jeden z producentów nawozów, Anwil S.A., zaktualizował cennik. Ceny poszły w dół, ale jak uważają rolnicy, to dalej są wysokie sumy.
- Cena jest stabilna, wróciła do normy, tylko 3 tysiące za tonę to nie jest norma – przekonywał lider w internetowej transmisji na kanale Agrounii.
Rolnicy obawiają się, że kryzys na rynku nawozów wpłynie na dalsze rolnictwo. Co więcej, zmniejszy się produkcja rolna a żywność będzie dostępna w ogromnych cenach.
Co dalej ze związkami rolniczymi?
- Posłowie PiS i Kukiz piszą ustawę, która ma wykończyć niezależne związki zawodowe, a głównie oczywiście chodzi o Agrounię. Od początku roku będą forsować ustawę dzięki której związki rolnicze będą mogły otrzymywać 1 proc. podatku rolnego. Oczywiście tylko te związki, które mają minimum 10 lat – czytamy na profilu Agrounii.
W trakcie jednej z transmisji na żywo, do Michała Kołodziejczaka zadzwonił Henryk Kowalczyk. Zapewnił, że po nowym roku przyjrzy się zapowiadanej ustawie o izbach rolniczych. W tej sprawie ma się odbyć spotkanie działaczy. Zdaniem ruchu, zmiany mogą osłabić rynek.
- To będzie skostnienie dla polskiej sceny związkowej – podsumował Kołodziejczak.
Przedstawiciele rolniczego związku zapowiedzieli także, że po nowym roku biorą pod uwagę protesty. Chcąc zmian, jedynym wyjściem może być wyjście na ulice – z takiego założenia wychodzi Agrounia.
