Wanda Budzyńska przez długie lata pracowała jako nauczyciel. Najpierw pomagała uczniom zgłębiać tajniki nowoczesnego rolnictwa, a potem wprowadzała ich w arkana kuchni smacznej i zdrowej. Wszystko to działo się w Zespole Szkół im. W. Łukasińskiego w Skępem. Po przejściu na emeryturę oddała się swojej kolejnej wielkiej pasji, jaką jest praca w ogrodzie. – Gdy pracowałam, brakowało mi czasu, aby zajmować się ogródkiem – zdradza Wanda Budzyńska. – Rośliny wymagają stałej troski i trzeba poświęcać im sporo uwagi. Teraz mogę sobie wreszcie na to pozwolić. Uwielbiam tę pracę, bo daje mi ona taki wewnętrzny spokój. Nic też tak nie cieszy, jak obserwowanie efektów pracy własnych rąk.
Ogród naszej bohaterki otula sielskością i przypomina dawną wieś, gdzie życie biegło spokojnie, odmierzane porami roku. Nie razi on przepychem i bezdusznym trzymaniem roślinności w ryzach. Tu nie ma mowy o chemicznych opryskach, a z nieproszonymi gośćmi rozprawia się za pomocą mikstury z wrotyczu. Pośród drzew owocowych rosną warzywa i kwiaty. Za rzędem malin dobrze ma się bób. Cieszą oczy lwie paszcze i kosmosy, które dawniej rosły przy każdej wiejskiej chacie.
- Warzywa mam na domowe potrzeby – opowiada pani Wanda. – Unikam sztucznego nawożenia. Wykorzystuję kompost, wodę deszczówkę, którą gromadzę w pojemniku, gnojowicę z pokrzyw i odżywkę z drożdży. W tym roku zasiliłam nią pomidory malinowe i wyglądają naprawdę dorodnie. Mąż sam szczepił jabłonie starych odmian. Już mogliśmy cieszyć się, wyhodowanymi w ten sposób kronselkami.
Drugą pasją pani Wandy, którą ma zarezerwowaną na jesienne i zimowe wieczory, jest haft krzyżykowy. Przy pomocy igły i nitki „maluje” obrazy, które są wierną kopią dzieł wielkich mistrzów. I tak w swojej kolekcji ma „Ostatnią Wieczerzę” Leonarda da Vinci, „Stańczyka” Jana Matejki czy „Helenkę z wazonem” Stanisława Wyspiańskiego.
- Moja przygoda z haftem krzyżykowym rozpoczęła się na studiach – wspomina nasza bohaterka. – Jedna z moich koleżanek z akademika przywoziła z domu płótno i wyszywała. Najpierw pomagałam jej z tego płótna robić kanwę, bo wówczas nie było gotowych. Nawyciągałam się tych niteczek, a potem sama zaczęłam wyszywać. Mogę powiedzieć, że to zajęcie uzależnia, bo z czasem przychodzi ochota na coraz bardziej skomplikowane prace. Do nich należy właśnie odwzorowywanie słynnych obrazów. W każdym pokoju, a nawet w kuchni mam swoje hafty, a wiele z nich też podarowałam. Rękodzieło jest zawsze wdzięcznym upominkiem, bo przecież podarowuję komuś swój czas.
Haft wymaga cierpliwości i zręcznych palców, bo na „wyczarowanie” obrazu trzeba poświęcić długie godziny. Gdy jednak zawiśnie oprawiony na ścianie i zacznie przyciągać spojrzenia gości, czuje się taką wewnętrzną dumę. Nie każdy przecież to potrafi!
Wideo. Flash Info odc. 20
