Dzieciaki słuchały jak zaczarowane, ale nie ma się czemu dziwić, bo Woźniak opowiadać potrafi jak mało kto, a do tego wiedzę ma ogromną. Okazją do spotkania w SP nr 1 była rocznica wybuchu wojny, a przypomnijmy, szkoła nosi imię Józefa Wryczy i to też zobowiązuje.
- Chciałem przekazać dzieciakom wiedzę o tym, że ich dziadkowie, a często już pradziadkowie, walczyli i ginęli za Polskę - mówi Woźniak. - Jak widzą na ulicy starszego człowieka, to powinny pamiętać, że być może właśnie on był więźniem obozu i do końca został Polakiem. I za to osobom starszym należy się szacunek.
Woźniak zaczął swoją przygodę z historią jako dzieciak, kiedy słuchał opowieści swojego dziadka. Później było kółko historyczne i chociaż w życiu los różnie się plecie, zainteresowań historycznych nie zaniedbywał nigdy. Przede wszystkim zafrapowały go losy więźniów obozu Stutthof. Do tego stopnia, że w obozowym archiwum spędzał każdą wolną chwilę i poznał losy niemal wszystkich przetrzymywanych tam tucholan. Efektem jego pracy była tegoroczna wystawa, na której pokazał obozowe zdjęcia. - Lubię grzebać w teczkach - przyznaje. - To niby tylko takie papiery, które nie przekażą całej wiedzy o człowieku, ale ile można się z nich dowiedzieć - mówi.
Z dyktafonem w ręku wędruje po ostatnich żyjących świadkach historii i nagrywa ich wspomnienia. - To wstrząsające _relacje - przyznaje. - Starsi ludzie chcą opowiadać, trzeba ich tylko umieć słuchać. _
Jego pracę docenili kombatanci, bo jest chyba najmłodszym szefem związku kombatantów. Starsi tucholanie zaufali mu i uznali, że jemu, młodemu człowiekowi, łatwiej będzie załatwiać urzędowe sprawy. - Teraz marzy mi się zorganizowanie kółka historycznego, żeby zaangażować młodych i żeby było komu podtrzymywać pamięć - wyznaje.