https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wasser-wanna

Jacek Deptuła
Było kilka wanien w historii cywilizacji, które zmieniły bieg dziejów.

Najbardziej znaną jest wanna Greka Archimedesa. Około roku 200 przed naszą erą spostrzegł on w kąpieli, że kiedy się zanurza, podnosi się poziom wody w wannie. Zastanowiło go, iż ciało wywołuje taki skutek. W tym momencie Archimedes zrozumiał, że dokonał niebywałego odkrycia. Krzyknął "Eureka!", czyli "znalazłem", wyskoczył z wanny i na golasa wybiegł na ulicę. Nie wiadomo, dokąd tak gnał, lecz pewne jest, że pędził za nim osłupiały sługa, ponoć też goły. Jak zwykle nie chodziło o genialne prawo fizyki, lecz o kasę. Ówczesny władca czuł się oszukany przez złotnika, który zrobił mu nową koronę. Archimedes miał stwierdzić, czy pod lśniącym złotem ciężkiej korony jest ten cenny kruszec czy też tani ołów. Dzięki temu eksperymentowi wanna Archimedesa przeszła do historii.
Druga znana wanna w dużym europejskim państwie pojawiła się około połowy lat 90. w wyremontowanym przez prezydenta Lecha Wałęsę Pałacu Namiestnikowskim. Nazywała się filuternie Loretta Duo i stała się synonimem niezbyt wysublimowanego smaku państwa prezydentostwa. A nawet przyczynkiem do pewnych nieobyczajnych dowcipów, ze szczególnym naciskiem kładzionym na słowo "Duo".
No i teraz jest szansa, by trzecia wanna przeszła do historii. Chodzi o wannę Hydrorita 150 (nie mylić przypadkiem z HydroLolitą) z pełnym wypasem, masażami, głośnikami, jaccuzi i Bóg raczy wiedzieć z czym jeszcze. Wanna jest własnością Najpierwszego Prokuratora i Śledczego PiS Zbigniewa Wassermanna. Stoi sobie teraz biedna w łazience na pierwszym piętrze nowej willi Wassermannów w Krakowie. I jest obiektem brutalnej prokuratury, nieobyczajnych biegłych różnej maści i innych zboczeńców.
Pan Wassermann nie chciał otóż zapłacić wykonawcom 240 tys. złotych za wykończenie domu, gdyż uznał to za fuszerkę. Wykonawca podał kandydata na ministra ds. służb specjalnych (naiwniak jeden) do... sądu. I zaczęło się. Wassermann skierował w rewanżu sprawę do prokuratury. To znaczy nie tyle sprawę, co wasserwannę. Oskarżył otóż wykonawców o to, że wasserwanna, za sprawą źle podłączonych drucików elektrycznych, zagraża Jego życiu. A za takie coś idzie się do więzienia. Do marca 2004 roku sprawa zmierzała ku umorzeniu, bo powołany przez prokuraturę biegły uznał, że zarzuty zamachu na życie posła są bez sensu. Wtedy interweniował właściciel wasserwanny, Najpierwszy Śledczy. Uznał on, że ma "zastrzeżenia co do profesjonalizmu prokuratora i do obiektywizmu działania". I tu, jak w dobrym kryminale, nastąpił efektowny zwrot w śledztwie. Przeciwko fachowcom odbyło się już kilkadziesiąt (!) przesłuchań, zrobiono szereg ekspertyz i wydano 9 opinii biegłych. Zarzuty postawiono już sześciu monterom historycznej wanny i bez pudła wiadomo, jak śledztwo się zakończy. Bo sami państwo wiedzą, że silny prokurator plus uczciwa Polska - to IV Rzeczypospolita. Drzwi powoli się otwierają.
Ale bez klamek.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska