Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wejście Szwedów i Finów w NATO? Turcja każe sobie za to zapłacić

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Kryzys, jaki Erdogan wywołał w NATO sprzeciwem wobec przyjęcia Szwecji i Finlandii, wywołał zdziwienie i krytykę nawet w samej Turcji
Kryzys, jaki Erdogan wywołał w NATO sprzeciwem wobec przyjęcia Szwecji i Finlandii, wywołał zdziwienie i krytykę nawet w samej Turcji Fot. East News
Główną przeszkodą w przyjęciu Szwecji i Finlandii do NATO jest obecnie sprzeciw Turcji. Ankara znalazła pretekst, by kolejny raz w sytuacji, gdy Sojusz musi podjąć strategiczną decyzję jednomyślnie, ugrać coś dla siebie.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył w poniedziałek, że nie pozwoli Szwecji i Finlandii na przystąpienie do NATO ze względu na ich stanowisko w sprawie bojowników kurdyjskich. „Te dwa kraje nie mają jasnego stanowiska wobec terroryzmu", a "Szwecja jest siedliskiem organizacji terrorystycznych" - mówił Erdogan. Powiedział również, że Turcja nie pozwoli na przystąpienie do NATO krajom, które nakładają na Turcję "sankcje", co było odniesieniem do ograniczeń w sprzedaży broni nałożonych przez kilka państw europejskich. Stanowcze wypowiedzi prezydenta od razu łagodził jego doradca ds. polityki zagranicznej. W rozmowie z Reutersem Ibrahim Kalin mówił: „Nie zamykamy drzwi. Ale zasadniczo podnosimy tę kwestię jako sprawę bezpieczeństwa narodowego Turcji”.

Także w poniedziałek minister spraw zagranicznych Finlandii wyraził zdziwienie z powodu stanowiska Turcji. Przemawiając w parlamencie w Helsinkach, Pekka Haavisto powiedział, że szef tureckiej dyplomacji poinformował go 5 maja, że przystąpienie Finlandii do NATO będzie "bardzo prostym procesem w Turcji", a prezydent Sauli Niinisto otrzymał podobną wiadomość od Erdogana. Cóż więc się stało, że Ankara zmieniła stanowisko?

Kurdowie i F-35

Minister spraw zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn powiedział we wtorek, że Erdogan wykorzystuje sytuację, aby wymusić ustępstwa, m.in. w staraniach Turcji o zakup myśliwców F-35 od USA. - Ta mentalność bazaru tkwi w Turcji, a także w jej przywódcy, Erdoganie, wiemy o tym - powiedział Asselborn w niemieckim radiu, dodając, że „on po prostu podnosi cenę, ale w ostatecznym rozrachunku jestem przekonany, że Turcja nie jest w stanie tego zahamować". Warto przypomnieć, że Pentagon wykluczył Turcję z programu zakupu - i pomocy w budowie - samolotów F-35 w lipcu 2019 roku, po tym jak rząd Erdogana zakupił rosyjski system rakietowy S-400. Przy okazji Erdogan wraca kolejny raz do pretensji pod adresem Zachodem dotyczących zwolenników mieszkającego w USA muzułmańskiego duchownego Fethullaha Gulena. Ankara twierdzi, że szereg krajów Zachodu zapewnia azyl terrorystom, bo według tureckiego rządu to Gulen i jego ludzie stali za próbą puczu w 2016 roku.

Jako główny problem Ankara wskazuje jednak politykę wobec Kurdów. Podczas gdy Turcja, USA i Unia Europejska zgodnie uznają działającą w Turcji Partię Pracujących Kurdystanu (PKK) za organizację terrorystyczną, to różnią się w podejściu do działających w Syrii kurdyjskich milicji YPG. Zachód zbroi i wspomaga walczących z dżihadystami Kurdów syryjskich, natomiast Ankara uważa ich za terrorystów związanych z PKK. Gdy YPG przy wsparciu Amerykanów zaczęły odnosić sukcesy w ogarniętej wojną domową Syrii, Turcja – bojąc się powstania silnej autonomii kurdyjskiej tuż przy jej granicy – wkroczyła do północnej Syrii, zajmując część terenów kurdyjskich. Wówczas wiele krajów UE, w tym Szwecja i Finlandia, nałożyły ograniczenia na sprzedać broni do Turcji. Teraz Ankara żąda wycofania tych ograniczeń, jak też zaprzestania wspierania YPG.

Turcy twierdzą też, że szwedzka broń przeciwpancerna AT-4 była używana przez YPG w atakach na siły tureckie w Syrii. Ankara wskazuje na rzekome kontakty między wysokimi rangą urzędnikami szwedzkimi i kurdyjskimi. Jeśli chodzi o Finlandię, Ankara przypomina sprzeciw Helsinek wobec tureckich transgranicznych operacji wojskowych przeciwko bojownikom kurdyjskim oraz decyzję z 2019 roku o niezatwierdzaniu żadnych nowych licencji na eksport broni do Turcji.

W poniedziałek tureckie Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło, że Ankara zażądała ekstradycji sześciu rzekomych członków PKK z Finlandii i 11 ze Szwecji. Szwecja i Finlandia odpowiadają, że ich prawo nie pozwala im zabronić pokojowej działalności na ich terytorium kurdyjskich czy prokurdyjskich organizacji, jeśli nie są one uznawane za terrorystyczne, jak w przypadku PKK.

Tureckie targi

Problem w tym, że rządząca właśnie szwedzka lewica ma słabość do sprawy kurdyjskiej. Na pewno nie przyspieszy kompromisu fakt, że z jednej strony rządzi feministyczna prokurdyjska lewica, a z drugiej islamistyczna AKP. Do tego w obu krajach zbliżają się wybory. Szwedzcy socjaldemokraci już narazili się części elektoratu poparciem wniosku o wejście do NATO. Nie pójdą na spektakularne ustępstwa wobec Turcji, choćby wydanie jakichś kurdyjskich emigrantów. 15 maja szef MSZ Mevlut Cavusoglu powiedział, że poczyniono postępy w rozmowach z Finlandią, ale Szwecja nadal zachowuje się "prowokacyjnie". Następnego dnia Sztokholm potwierdził wysłanie delegacji do Ankary. To właśnie Szwecja jest dla Turków głównym problemem. Ten kraj stał się schronieniem dla różnej maści dysydentów poczynając od 1980 roku i ostatniego puczu wojskowego w Turcji.

Erdogan próbuje wykorzystać strategiczne znaczenie, jakie Turcja zyskała po inwazji Rosji na Ukrainę, aby zmusić Finlandię i Szwecję do spełnienia jego żądań. A co najmniej całą tą sprawę wykorzystać w celach politycznych na własnym podwórku – by zwiększyć swą popularność przed zbliżającymi się wyborami, które póki co zapowiadają się dla rządzącej AKP bardzo źle. Tak naprawdę jednak nie chodzi wcale o wymuszenie czegoś na Finach i Szwedach. Prawdziwym adresatem żądań Erdogana są USA. Po pierwsze, to Amerykanie wspomagają i chronią syryjskich Kurdów. Po drugie, to Amerykanie zablokowali sprzedaż nowoczesnej broni dla Turcji. Po trzecie, to amerykańska polityka może pomóc pogrążonej w kryzysie gospodarce tureckiej.

Kryzys, jaki Erdogan wywołał w NATO sprzeciwem wobec przyjęcia Szwecji i Finlandii, wywołał zdziwienie i krytykę nawet w samej Turcji. Byli dyplomaci oraz eksperci uważają za mało rozsądne takie targowanie się właśnie w takim kluczowym dla bezpieczeństwa NATO momencie. Szanse na skuteczne zablokowanie akcesji dwóch skandynawskich krajów do NATO przez Ankarę nie wydają się jednak realne. Przypominany jest 2009 rok, gdy początkowo Turcja nie chciała słyszeć o powierzeniu funkcji sekretarza generalnego NATO byłemu premierowi Danii Andersowi Foghowi Rasmussenowi. Powód? W Danii działała prokurdyjska telewizja Roj. Pod naciskiem sojuszników Turcy w końcu zaakceptowali Rasmussena. Zaś wspomniana Roj-TV została i tak zamknięta później, po tym, jak prokurator generalny uznał, że jej działalność narusza duńskie prawo antyterrorystyczne. Z kolei w 2019 roku Turcja blokowała przez pewien czas nowe plany obronne dla krajów bałtyckich i Polski, nalegając, by NATO uznało YPG za zagrożenie terrorystyczne i broniło Turcji przed nim. W końcu weto przezwyciężono, m.in. za cenę większej reprezentacji Turków na wyższych szczeblach NATO.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wejście Szwedów i Finów w NATO? Turcja każe sobie za to zapłacić - Portal i.pl

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska