Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wesoła wdówka w stylu „Gnijącej Panny Młodej”. Tak powstają kostiumy do operowego dzieła

Alicja Polewska-Matusewicz
Alicja Polewska-Matusewicz
- A teraz zacznę to wszystko niszczyć - mówi z błyskiem w oku Anna Chadaj (na pierwszym planie). - Krawcowe nie zabiją pani?! - Chyba nie (śmiech). Uszyte przez nie stroje i tak będą piękne!
- A teraz zacznę to wszystko niszczyć - mówi z błyskiem w oku Anna Chadaj (na pierwszym planie). - Krawcowe nie zabiją pani?! - Chyba nie (śmiech). Uszyte przez nie stroje i tak będą piękne! Tomasz Czachorowski
Odbieramy dzieła operowe jako całość, choć głównie skupiamy się na ariach. Czym jednak by były, gdyby śpiewacy nie grali w strojach i dekoracjach?

Na początku była rzeźba na ASP w Warszawie. - Bardzo mi się teraz przydaje na przykład przy konstruowaniu fryzur albo gdy myślę o formie kostiumu - mówi Anna Chadaj, która współpracuje z Operą Nova w Bydgoszczy przy premierze „Wesołej wdówki” - operetka Lehara otworzy w tę sobotę XXIX Bydgoski Festiwal Operowy.

Zacznijmy od definicji

Kostiumograf tworzy koncepcję plastyczną kostiumów, fryzur, rekwizytów potrzebnych do przedstawienia. Kostiumolog zajmuje się historią ubiorów, a projektant mody tworzy projekty strojów i akcesoriów. - Najwięcej jest we mnie kostiumografa - od razu ze śmiechem uściśla Anna Chadaj. - Sklejam, zszywam historię mody ze współczesnością. Chciałam być scenografem, ale można było studiować ten kierunek dopiero po dwóch latach jakiegoś kierunku artystycznego na Akademii Sztuk Pięknych. I stąd ta rzeźba. To był cudowny wydział, pełen szalonych ludzi żyjących sztuką. Bardzo dużo mi to dało.

Spotykamy się kilka dni przed premierowym wieczorem. W operowej szwalni pełne skupienie. Panie nawet nie podnoszą wzroku znad wykrojów i śmigających w palcach igieł. Mają do uszycia 230 kostiumów. Od zera. Pracują od 7 rano do… kiedy sił wystarcza.

- Za późno zaczęliśmy, za późno - słyszę z boku. To tylko westchnienie i napęd do dalszej pracy. Znów szemrze marszczony szyfon, w ostatniej chwili ktoś łapie przechylające się niebezpiecznie bele z jedwabiem. Na krawieckich manekinach kształtu nabierają kolejne suknie, podłogę zaściełają skrawki brokatu i sztucznego futra.

- Uwielbiam pokazy mody, są takie teatralne - wracamy do rozmowy. - Te tkaniny, faktury, światła - Anna Chadaj opisuje całą sobą to niezwykłe widowisko. Już wiem, że najbardziej lubi modę sprzed 50 lat, z szalonych lat 70. ubiegłego wieku.

- Naprawdę? - dziwię się, bo to był przecież czas bistoru, kremplin i męskich koszul noniron.

- Lubię modę z lat 70. przetworzoną przez Gucciego. Ile tam pomysłów, faktur! - zachwyca się kostiumografka. I przywołuje nazwiska innych projektantów - Vivienne Westwood czy Alexandra McQueena. - Chciałam nawet kiedyś kupić sobie chociaż pasek z tą charakterystyczną muchą, bo to będzie zawsze modne. Tak jak żakiety od Chanel. Zazdroszczę projektantom mody, że mają to szczęście, iż dla nich są specjalnie projektowane materiały, z których szyją. Tak powstają przecież prawdziwe dzieła sztuki.

Lekko zapleśniały świat

Schodzimy jednak na ziemię, a dokładnie do planów kostiumów przygotowywanych do „Wesołej wdówki”. Za tegoroczną realizację odpowiadają Jerzy Jan Połoński (reżyseria), Maciej Figas (kierownictwo muzyczne), Mariusz Napierała (scenografia), Anna Chadaj (kostiumy), Joanna Semeńczuk (choreografia), Maciej Igielski (reżyseria świateł).

Operetka Franza Lehara z roku 1905 opowiada o perypetiach bogatej wdowy Hanny Galwarii, o której rękę i majątek toczy się skomplikowana, ale i przezabawna gra. - Nasze przedstawienie to będzie taka wariacja na temat stylistyki końca XIX wieku i lat 20. XX wieku, czyli Fin de siecle. Taka operetka w stylu vintage, ja na to mówię „temat z wąsem” - śmieje się Anna Chadaj. - Więc panowie będą zarośnięci.

- Zapuścili wąsy i bokobrody w stylu cesarza Franciszka Józefa?

- No nie aż tak! Mamy przecież do dyspozycji sztuczny zarost. Tym bardziej że będzie on… zielony. I tutaj pojawia się konflikt między wyglądem a wygodą artystów. Reżyser chciał, żeby wszyscy wyglądali jak ze starej szafy, tacy trochę w stylu zombie w estetyce horrorów, ale na kolorowo. Dlatego twarze będą mały make up różowy, fioletowy, niebieski, a włosy - kolor zielony. Do tego podkrążone oczy. Wszyscy mają wyglądać jakby byli pozbawieni krwi, lekko nadgnili. Jakby tego było mało, zamówiliśmy całkiem spory oddział plastikowych robaków, które będą podgryzać jednego z solistów…

Szarpane i opalane

Na stole obok manekina odzianego w piękną suknię z gorsetem zdobnym w koronki leżą projekty imienne. Wykonane metodą colażu - jakby delikatną kreską, wypełnione kolorami - jak ze starych żurnali z modą. - A teraz zacznę to wszystko niszczyć - mówi z błyskiem w oku Anna Chadaj. - O, tutaj już zaczęłam strzępić. Jeszcze muszę bardziej zdewastować. Może trzeba będzie gdzieniegdzie przypalić, dziurę zrobić.

- Krawcowe nie zabiją pani?!

- Chyba nie (śmiech). Uszyte przez nie stroje i tak będą piękne. Te gorsety - takie z filmów Tima Burtona („Alicja w Krainie Czarów” czy „Charlie i fabryka czekolady” albo „Gnijąca panna młoda”. Bałam się, że libretto będzie zbyt zramolałe, ale przecież Hanna to całkiem niezależna kobieta, a w naszej interpretacji dostanie zupełnie nowe możliwości. Być może dla wielu odbiorców będzie to dosyć zaskakująca wizja, ale mam nadzieję, że wejdą w nasz świat, dadzą się nim uwieść.

Na przykład w II akcie, kiedy na scenie wyrośnie zimowy ogród, a soliści i chór paradować będą w zimowych płaszczach i futrach.

- Łatwo im nie będzie, bo żebyśmy z nie wiem jak cienkiego materiały uszyły te stroje, to w światłach i tej liczbie osób na scenie - zrobi się wszystkim dosyć ciepło. Do tego jeszcze te rzeźbiarskie fryzury. - Ponoć moje peruki do „Wesołej wdówki” są najbardziej spektakularne - najliczniejsze i najbardziej rozbudowane - śmieje się Anna Chadaj. - To ma być widowiskowy spektakl fryzur. Cały chór będzie miał kolorowe koafiury - znowu pojawi się fiolet, róż czy zieleń. Tancerki mają peruki z prawdziwych włosów. Co tylko się da - odzyskujemy i farbujemy. Wszystko jeszcze się dzieje. Tylko czas goni. Na próbę generalną musimy zdążyć. Zdążymy.

Kiedy żegnamy się przy drzwiach pracowni krawieckiej, korytarzem niesie się śpiew którejś z arii. Solistka śpiewa jeszcze bez krynoliny, gorsetu czy peruki. Za chwilę artyści przymierzą stroje i wtedy się okaże, jak zabrzmi duet „Usta milczą, dusza śpiewa”.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska