Leśnicy proszą o pomoc Ministerstwo Obrony Narodowej.
Wczoraj na terenie dawnych, wojennych zakładów amunicyjnych "Luftmuna" niedaleko bydgoskiej Osowej Góry znów znaleziono niewypały. Sześćdziesiąt sztuk pocisków artyleryjskich, moździerzowych, przeciwlotniczych i ręcznych granatów! Niewypały znalazła ekipa Macieja Grabowskiego, eksperta wojewody kujawsko-pomorskiego i prezydenta Bydgoszczy. - Trafiliśmy tu, bo robimy listę miejscowych zagrożeń w lasach na zlecenie dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu - mówi Grabowski.
Śmierć w tonach
Bydgoska "Luftmuna" powstała na terenie zakładów amunicyjnych z I wojny światowej. W czasie II wojny napełniano tu pociski właściwie wszelkich rodzajów, montowano także "cudowną broń" - latające bomby V-1. Produkcja odbywała się pod specjalnymi wiatami. Ile ton niewybuchów po 60 latach jest w ziemi, nikt nie wie.
Grabowski mówi, że niewypały na pewno można liczyć w tonach. Wczorajsze znalezisko nie jest wielkie, bo ktoś kilka dni wcześniej... rozkopał trzy namierzone wcześniej przez ekipę Grabowskiego zrzutowiska amunicji. Kilka miesięcy temu saperzy zabrali stąd znalezione w ziemi bomby zapalające. Leśniczy, który wczoraj pojawił się na miejscu, opowiada: - Na tym terenie wystarczył pożar niewielki żeby doszło do eksplozji. Leśnicy mówią, że nie są w stanie zapanować nad poszukiwaczami militariów i złomiarzami, którzy rozkopują, co się da.
W połowie lat 50. Polskę uznano za kraj rozminowany. Krzysztof Sztajnborn, szef Nadleśnictwa Żołędowo, które administruje tutejszymi lasami, zna ten dokument. - Powiedzmy, że to była bardziej formalność i papier - mówi. - Przecież ten las na Osowej zasadzono po to, żeby utrudnić dostęp do amunicji.
To nie nasze
Kilkaset metrów od miejsca, w którym znajduje się niewypały, trwają prace przy rozbudowie stacji wodociągowej Czyżkówko. W lesie powstaje stanowisko uzdatniania wody - rowy i stawy o powierzchni 27 hektarów i studnie do pobierania wody. Nadleśniczy Sztajnborn mówi, że teren lasów ma być w planowanej strefe ochronnej stacji.
- Nie, te niewypały nie stanowią zagrożenia dla stacji - mówi Adam Ferek, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego bydgoskiego Urzędu Miasta. Ferek nie wiedział nic o wczorajszych znaleziskach, mimo że zostały zgłoszone policjantom. - Miasto nie jest administratorem tego terenu - mówi Ferek, odsyłając do Miejskich Wodociągów i Kanalizacji i do wójta gminy Sicienko - bo teren leży na obszarze tej gminy.
Stanisław Drzewiecki, prezes bydgoskich miejskich wodociągów mówi, że po rozbudowie stacji Czyżkówko strefa ochronna się zmniejszy. - Na żadnym terenie będącym w tej chwili w administracji wodociągów, ani w strefach ochronnych nie ma żadnego żagrożenia - uspokaja Drzewiecki.
Jan Wach, wójt Sicienka zna problem niewypałów, ale twierdzi, że od terenu dawnej farbryki amunicji do ujęcia wody jest daleko i nie ma zagrożenia: - Ten las ma właściciela, i to nie jest gmina, ale Skarb Państwa. Administrują nim Lasy Państwowe.
Byle dalej
- Najlepiej, gdyby ludzie trzymali się od tego terenu z daleka - mówi nadleśniczy Sztajnborn. - Koszty oczyszczania terenu byłyby olbrzymie, w dodatku armia twierdzi, że nie ma saperów. Nas na rozminowanie nie stać, ale tylko Lasy Państwowe myślą o tym problemie.
Jak powiedział Sztajnborn, Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych prześle do ministerstwa obrony raport, m.in. o rejonie bydgoskiej Osowej Góry. Będzie oczekiwać od MON pomocy.