Struktura własności i zarządu jednego z najbardziej charakterystycznych budynków w Toruniu - okazałej bryły naprzeciw Teatru Horzycy - jest pogmatwana jak zły sen urzędnika. Całość obiektu - a należy jeszcze do niego oddzielone od głównego gmachu skrzydło, zajmowane od dziesięcioleci przez uniwersytet - jest własnością skarbu państwa. Skrzydłem UMK-owskim administruje (w imieniu rządu) prezydent Torunia.
Wojewódzki, przeciwatomowy
Władzom miasta trzeba oddać sprawiedliwość - postanowiły przekazać "swoją" część budynku uczelni. - Pozostało już tylko ustalić termin notarialnego przejęcia. To tylko kwestia uzgodnienia kalendarza pana prezydenta i dyrektora administracyjnego szkoły - zapewnia dyrektor Wiktor Krawiec z magistratu. - Uniwersytet się do przejęcia nie pali, bo piwnice pod tym skrzydłem pozostają nadal w gestii wojewody. A bez tego trudno właściwie nieruchomością gospodarować - tłumaczy rzecznik prezydenta Zaleskiego Marcin Czyżniewski. Piwnice posiadają specjalny status bo mieści się w nich ... schron przeciwatomowy. - Przed reformą administracyjną było to zapasowe miejsce pracy wojewody na wypadek wojny i użycia broni masowego rażenia. Teraz byłoby to centrum dowodzenia prezydenta miasta, ale prawo nie przewiduje czegoś takiego. Schron nie jest więc Toruniowi potrzebny - twierdzi szef magistrackiego wydziału ochrony ludności Tadeusz Wierzba. Schronu-piwnicy używa się raz do roku, kiedy ćwiczy w nim komórka obrony cywilnej, której nazwy nie możemy podać. Prezydent Zaleski poszedł uniwersytetowi na rękę i dwa miesiące temu wystąpił o komunalizację podziemi, żeby mu je potem przekazać. - Nie mamy jeszcze odpowiedzi - referuje Czyżniewski.
W cudze nie inwestujemy
Jeszcze do niedawna Urząd Wojewódzki był niepodzielnym władcą w głównej części gmachu, ale w listopadzie właścicielem 60 proc. jego powierzchni został samorząd województwa (właściwie otrzymał tzw. trwały zarząd). Wojewodzie pozostało 40 proc. biur. - Korytarze i klatki schodowe, które stanowią dużą część budynku, są wspólne. A jak jest kilku właścicieli... Kłopot jest: naprawy, utrzymanie, sprzątanie, rozliczanie energii, itd. Dążymy do przejęcia całego obiektu, który powinien mieć wreszcie jednego gospodarza. Takiego, który może zaplanować, kiedy np. zrobić porządny remont. Sprawa jest niezakończona - wyjaśnia marszałek województwaWaldemar Achramowicz. Kiedy podczas jakiejś uroczystości w Urzędzie Marszałkowskim jeden z gości oświadczył, że obiekt jest smutny i zaniedbany, odparł: "nie inwestujemy, bo to nie jest nasze".
W części zarządzanej przez wojewodę, oprócz Krajowego Biura Wyborczego i Państwowej Inspekcji Handlowej, mieszczą się jeszcze spore delegatury Urzędu Wojewódzkiego i kuratorium. - Są rozbuchane kadrowo. Delegatura UW to ok. 150 osób. To anachronizm - twierdzi marszałek który liczy, że sprawę zagmatwanej własności rozwiąże nowa ustawa kompetencyjna. Nowe prawo ma zabrać wojewodom kolejne kompetencje. - Interesuje nas całość - deklaruje Achramowicz.
Węzłowisko przyjaźni
Iza Wodzińska

W podziemiach jest bunkier przeciwatomowy.
Budynek Urzędu Marszałkowskiego ma dwóch gospodarzy - marszałka i wojewodę. Korytarze są wspólne. - Gospodarz musi być jeden - uważa marszałek Achramowicz.