https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiatr do morza

Adam Lewandowski
Jarosław Pruss
Po odwołaniu szefa Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku wszyscy nabrali wody w usta.

     Oficjalnie Marek Rewers został pozbawiony stanowiska za "niepełny nadzór nad prokuraturą i niedostatecznie szybkie wyjaśnianie spraw użytkowania samochodów służbowych w prokuraturze w Bydgoszczy." Taki komunikat przekazała PAP w poniedziałek wieczorem Mirella Panek, asystent minister Piwnik. We wtorek odesłała mnie do rzecznika Prokuratury Krajowej. - Małgorzata Wilkosz-Śliwa ma całą teczkę sprawy - usprawiedliwiała się. Ale rzecznik nie powiedziała nic więcej. Tyle tylko, że Marek Rewers nie wykonał w terminie polecenia pani minister i że przekazane jej z opóźnieniem materiały w sprawie wykorzystania aut w Bydgoszczy nie były przekonujące. Na stwierdzenie, że za samochody służbowe powinien odpowiadać prokurator okręgowy, a nie apelacyjny, Wilkosz-Śliwa powiedziała, że trwa wyjaśnianie sprawy.
     We wtorek Rewers nie chciał komentować decyzji pani minister. O samochodach służbowych nie chciał też rozmawiać Mirosław Brzozowski, szef Okręgowej w Bydgoszczy. W Apelacyjnej w Gdańsku dano mi do zrozumienia, że w tle tej kontroli pojawiała się sprawa wykorzystania samochodów służbowych. Nieoficjalnie mówi się, że auta bydgoskiej prokuratury trzy razy w tygodniu woziły, mieszkającego w Bydgoszczy, Rewersa do pracy w Gdańsku. Pod pozorem przewożenia akt. Pozostaje pytanie: Kto doniósł ministerstwu, że Rewers wykorzystuje samochody bydgoskiej prokuratury i czy to rzeczywista przyczyna jego odwołania?
     Przyjaciel prokuratora
     
Wydaje się, że jest on kolejną ofiarą zawieruchy wokół bydgoskiego aparatu ścigania, która rozpoczęła się w styczniu od sprawy wytoczonej przeciwko komendantowi miejskiemu policji w Bydgoszczy. I nie ostatnią. Bo zanosi się, że sprawę karną będzie miał prokurator z Inowrocławia, przeniesiony przez prokuratora krajowego do prokuratury szczecińskiej. Podejrzewany jest - podobnie jak komendant miejski - o korupcję. W sądzie dyscyplinarnym leży już wniosek o pozbawienie go immunitetu prokuratorskiego, co potwierdził we wtorek szef Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. To właśnie lubelskim śledczym pod koniec ub.r. prokurator krajowy nakazał prowadzenie postępowania w sprawie korupcji w organach ścigania w województwie. Włączono je do śledztwa toczącego się przeciwko Tomaszowi G., dealerowi Mercedesa, podejrzanemu o próbę wyłudzenia 500 tysięcy złotych odszkodowania za fikcyjnie skradzionego TIR-a.
     Współoskarżonym z Tomaszem G. w innej zupełnie sprawie (akt oskarżenia trafił do bydgoskiego sądu w roku 1995, wyrok jeszcze nie zapadł) jest niejaki Andrzej J., ponoć przyjaciel prokuratora przeniesionego z Inowrocławia do Szczecina.
      Przedtem byli inni
     
Pierwszym trafionym przez lubelskich śledczych był komendant miejski policji. Materiały obciążające go - tak twierdzą śledczy - zostały ujawnione w trakcie postępowania prowadzonego przez tę prokuraturę przeciwko Tomaszowi G. Choć w zarzutach, które dotąd postawiono policjantowi, ani słowa o jakichkolwiek powiązaniach z dealerem Mercedesa...
     Drugim pozbawionym stanowiska był szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe. Jego zastępca został zmuszony do złożenia dymisji. Okazało się, że bydgoscy prokuratorzy umarzali postępowania, które odgrzewają teraz lubelscy. Dotyczyły one m.in. nieprawidłowości przy rejestracji sprowadzonego legalnie z USA auta. Miał w tym maczać palce komendant miejski i przyjąć za to od swego znajomego dealera łapówkę w postaci toyoty avensis. A przy rejestracji lexusa pojawiły się dwa dokumenty wystawione przez panią notariusz - żonę Rewersa, z których jeden okazał się fikcyjny... Przesłuchiwana w tej sprawie notariusz odmówiła zeznań.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska