Pracownicy z Urzędu Miejskiego jakiś czas temu zniwelowali przy pomocy spychacza część zabytkowego grodziska przy plaży miejskiej, zamierzając najprawdopodobniej urządzić tu polbrukowy parking. Ale ta operacja odbyła się bez wiedzy wojewódzkiego konserwatora zabytków, a grodzisko jest wpisane do rejestru zabytków i jakiekolwiek zabiegi przy nim to przestępstwo zagrożone nawet karą więzienia i wysoką grzywną.
Jak podkreśla Leszek Skaza, pracownicy referatu budownictwa mają dokładne mapy stref ochrony archeologicznej, zaś Rada Miejska uchwaliła przed kilkoma miesiącami gminny program opieki nad zabytkami, więc trudno mówić o jakiejś pomyłce.
Rzecz została przypadkowo odkryta przez pracowników bydgoskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Na zniwelowanym terenie walały się liczne szczątki ceramiki wczesnośredniowiecznej, niestety, ze śladami uszkodzeń i zniszczeń - najwidoczniej powstałymi przy pracy spychacza.
Decyzja konserwatora była natychmiastowa - urząd dostał polecenie zabezpieczenia uszkodzonej części grodziska i obsiania tego miejsca trawą, by je zabezpieczyć przed dewastacją.
Tymczasem zapytany przez nas Michał Bąk, szef referatu budownictwa bagatelizuje sprawę: - Jest tak, że młodzież urządza sobie tutaj harce samochodami i motorami, a my po prostu chcieliśmy wyrównać teren - mówi. - Jak na złość przyjechał konserwator zabytków...No i musimy do 20 grudnia tutaj wszystko uporządkować, ale z konserwatorem się już dogadaliśmy.
Bąk podkreśla, że to teren miejskiej plaży, a archeolodzy nie prowadzą tutaj żadnych badań.
Tymczasem komisja kultury Rady Miejskiej chce, żeby komisja rewizyjna zajęła się odpowiedzią na pytania, dlaczego dochodzi do takich decyzji, kto je podjął i dlaczego teren grodziska nie jest prawidłowo zabezpieczony.
- Ludzie, którzy dziś rządzą Więcborkiem, mają mentalność pegeerowskich brygadzistów - mówi gorzko Leszek Skaza. - Teraz dobrali się do kolejnego pomnika więcborskiego dziedzictwa kulturowego.