Prawyborczy zjazd elektorów Konfederacji zakończył się zwycięstwem Krzysztofa Bosaka, który uzyskał nominację na kandydata tej partii na prezydenta. W finale wiceprezes Ruchu Narodowego zmierzył się z Grzegorzem Braunem, co dla wielu obserwatorów było niespodzianką. Większość spodziewała się bowiem, że drugim finalistą będzie nie Braun, a Artur Dziambor, kandydat, który podczas zjazdów prawyborczych otrzymał najwięcej głosów ze wszystkich polityków partii KORWiN.
Spójrzmy na sumę głosów elektorskich, jaką otrzymali wszyscy kandydaci na zjazdach regionalnych Konfederacji (wliczając w to również po jednym głosie z zagranicy):
- Krzysztof Bosak - 115
- Grzegorz Braun - 77
- Artur Dziambor - 51
- Konrad Berkowicz - 35
- Janusz Korwin-Mikke - 21
- Jacek Wilk - 9
- Magdalena Ziętek-Wielomska - 3
- Paweł Skutecki - 2
- Krzysztof Tołwiński - 1
W efekcie łączny wynik kandydatów partii KORWiN wyniósł 116 głosów elektorskich, wynik Krzysztofa Bosaka - 115 głosów, a Grzegorza Brauna - 77 głosów.
Źródło:
TVN 24
Dziambor sprawił niespodziankę
- Ja nie chciałem startować w tych prawyborach, ale zostałem o to poproszony. Argument był taki, że partia KORWiN musi mieć silną grupę kandydatów - przyznawał sam Artur Dziambor. Według naszej wiedzy, w zamierzeniu najważniejszych osób w partii, to Konrad Berkowicz, albo Janusz Korwin-Mikke mieli uzyskać największe poparcie spośród wolnościowych kandydatów. Tymczasem po kolejnych zjazdach prawyborczych okazało się, że na czoło wysunął się - dość niespodziewanie - właśnie Dziambor.
Pierwotnie politycy partii KORWiN zapewniali siebie nawzajem i swoich wyborców, że i tak w ostatecznym rozrachunku wszyscy zagłosują na tego, kto uzyska największe poparcie podczas prawyborów.
"Niektórzy myślą, że Wolność [partia KORWiN - red.] popełniła błąd wystawiając kilku kandydatów. Nic bardziej mylnego! Ostatecznie wszystkie głosy zsumują się na najlepszym kandydacie Wolności na zjeździe elektorskim" - pisał 8 grudnia na Facebooku Konrad Berkowicz. W dniach 7-8 grudnia odbywały się pierwsze cztery zjazdy Konfederacji. Ich wyniki nie wskazywały wtedy na to, że Artur Dziambor zdobędzie najwięcej głosów spośród wszystkich wolnościowców.
Ostatecznie jednak to właśnie on zebrał największe poparcie i - zgodnie z ustaleniami - to jemu miały zostać przekazane głosy elektorów wszystkich pozostałych kandydatów partii KORWiN. W tym momencie zaczęły się jednak schody.
Nowa piątka Kaczyńskiego. Ale to pięć kłopotów prezesa
Korwin: Dziambor nie miał szans na zwycięstwo
W tygodniu poprzedzającym zjazd elektorów, doszło do zgromadzeń prezydium partii KORWiN, liczącego szesnaście osób. Zebrania miały bardzo burzliwy przebieg - wszystko za sprawą nowej strategii, forsowanej przez część kierownictwa partii, która zakładała złamanie słownej obietnicy i nie zagłosowanie na Dziambora. Doszło w końcu do głosowania nad uchwałą, która miała zobowiązać wszystkich wolnościowych kandydatów do przekazania poparcia i głosów elektorskich Dziamborowi. Ta uchwała została odrzucona przez prezydium stosunkiem głosów 9-7.
Następnie padł pomysł, by przyjąć uchwałę zobowiązującą korwinistów do przekazania poparcia Grzegorzowi Braunowi, ale ostatecznie do takiego głosowania nie doszło, ponieważ - zdaniem kilku polityków partii KORWiN - byłoby ono niekorzystne dla formacji. Przynajmniej połowa członków prezydium nie wierzyła jednak w to, że Dziambor może wygrać z Bosakiem - byli przekonani, że w przypadku finału Bosak-Dziambor, większość elektorów Grzegorza Brauna zagłosuje za wiceprezesem Ruchu Narodowego. Dlatego padł pomysł, by poprzeć Brauna - wtedy kandydatem Konfederacji na prezydenta nie zostałby nikt ani z Ruchu Narodowego, ani z partii KORWiN.
Po zgromadzeniu prezydium wiadomym było więc, że część kandydatów nie przekaże swoich głosów Dziamborowi. Według naszych informacji doszło jednak jeszcze do jednego spotkania liderów partii KORWiN - już "w mniejszym gronie" (Dziambor nie był na nim obecny) - podczas którego podjęto decyzję o "wykoszeniu" Dziambora w ćwierćfinale i przerzuceniu głosów na Konrada Berkowicza, które następnie - w finale - miałyby zostać przekazane Braunowi. We wtorek nad ranem potwierdził to zresztą Janusz Korwin-Mikke.
Piotr Zaremba podsumowuje 2019 rok. Co się udało, a co nie?
"Według planu, w ćwierćfinale miał odpaść nie kolega Berkowicz lub ja, lecz kolega Artur Dziambor. Chodziło właśnie o to, by to nie on był w następnej rundzie "ofiarą zdrady kolegów partyjnych", bo mieliśmy wtedy oddać glosy na kol.Brauna" - wyjaśnił na Facebooku.
Zapytaliśmy Artura Dziambora, czy wiedział o tym, że do takiego zagrania ma dojść.
- O niczym takim nie wiedziałem. Ja przyjechałem na prawybory z postanowieniem, że chcę wejść do finału. Nie rozważałem żadnych innych scenariuszy, czy gierek - powiedział.
Niespodziewany przepływ elektorów
Formuła prawyborów zakładała, że w każdym głosowaniu odpada kandydat, którego poparła najmniejsza liczba elektorów. Pierwsze głosowania przebiegły bez niespodzianek. Ale nagle w ćwierćfinale doszło do przepływu kilku elektorów - od Krzysztofa Bosaka do Artura Dziambora. Jak później tłumaczono - byli to elektorzy z regionu, skąd pochodzi Dziambor i dlatego - kierując się regionalną solidarnością - poparli jego, by nie dopuścić do "wykoszenia" Dziambora.
Według Janusza Korwin-Mikkego, takie zagranie "zmienia optykę". Inni politycy sugerowali, że Bosak miał dogadać się przed zjazdem z Dziamborem, a przepływ teza o solidarności regionalnej to tylko przykrywka.
"Na nieszczęście mamy we własnych szeregach ludzi, którzy poradzili kolegom narodowcom, by oddali 7 głosów na kolegę Dziambora (uwzględniałem taką możliwość wcześniej; gdyby oddali tych głosów więcej moglibyśmy wyeliminować kolegę Bosaka!). Jednak kolega Sławomir Mentzen, prowadzący tę koronkową rozgrywkę, dostrzegł ten kontr-manewr – i od razu w tej rundzie przerzucił głosy na kol.Brauna! Właściwie niewiele to zmieniało: czy w półfinale jest kolega Dziambor czy kolega Berkowicz – rozgrywka jest taka sama. Był to jednak ważny moment psychologiczny" - napisał Korwin-Mikke.
- Żadnych ustaleń nie było. To kompletna bzdura. Zresztą, co Krzysztof Bosak miałby mi obiecać? Stanowisko w Kancelarii Prezydenta? Przecież to brzmi jak żart - mówi nam Artur Dziambor.
Dobromir Sośnierz, poseł Konfederacji i partii KORWiN uważa, że przepływ elektorów Bosaka do Dziambora był efektem rozszyfrowania przez narodowców zamiarów wolnościowców, którzy zamierzali poprzeć Grzegorza Brauna.
"Niech Pan się już nie pogrąża. Przerzucili, bo przeczytali Pańską "genialną" grę na Brauna. W obliczu groźby przerzucenia głosów KORWiN na GB, próbowali nie dopuścić do utopienia AD przed półfinałem. Wiedzieli już o Waszej zdradzie, więc AD nie był w tym momencie groźny" - napisał Sośnierz do Korwin-Mikkego na Twitterze.
Analizując protokoły z głosowań można zauważyć inną ciekawą rzecz. W ćwierćfinale kilku elektorów Grzegorza Brauna - w tym jeden z jego bliskich współpracowników, Sławomir Czech - zagłosowało na Konrada Berkowicza. Może to sugerować, że również część elektorów Brauna miała poprzeć Berkowicza, by to on - zamiast Dziambora - wszedł do półfinału.
- Narodowcy zrozumieli, że korwiniści będą chcieli spróbować "wyciąć" Dziambora. Stąd przepływ siedmiu elektorów od Bosaka do Dziambora - słyszymy od osoby z Konfederacji.
"Tylko u nas znowu coś nie wyszło"
W półfinałowym głosowaniu wszyscy korwiniści - oprócz Jacka Wilka - poparli Grzegorza Brauna i to on dostał się do finału, razem z Krzysztofem Bosakiem. Tuż po półfinale Artur Dziambor zgłosił wniosek o przerwę, podczas której spotkał się ze swoimi elektorami i poprosił ich o głosowanie na Krzysztofa Bosaka, którego uważał za lepszego kandydata na prezydenta, niż Braun.
Wielu polityków partii KORWiN ma żal do Dziambora o poparcie Bosaka. Janusz Korwin-Mikke stwierdził, że lepszym kandydatem byłby właśnie Braun. Ale nawet w samej partii KORWiN nie brak głosów, że wszystkiemu winne jest planowanie za plecami Dziambora i złamanie pierwotnej obietnicy o poparciu najlepszego kandydata wolnościowców.
Podsumowanie roku 2019: 10 bohaterów światowej polityki. O n...
"Niestety wiem o tym, że negocjacje z Braunem przegrywający kandydaci zaczęli na własną rękę, sugerując, że możemy go poprzeć, wobec czego nie było w jego interesie deklarować poparcia dla nas, a mimo to on tego nigdy nie wykluczał. W ten sposób na wstępie rozbito najsilniejszy blok głosów i zaczęto rozmieniać na drobne" - napisał Dobromir Sośnierz na Facebooku.
"Mieliśmy niemal pewne zwycięstwo, ale przez jakieś żałosne pseudostrategie sfrustrowanych działaczy, spieprzyliśmy to. A przerzucanie głosów przez narodowców świadczy tylko o tym, że te wymyślne akrobacje były czytelne dla przeciwnika. Nie były takie informacje analizowane na Prezydium, przynajmniej nie w mojej obecności. Nie było żadnej uchwały o poparciu kogokolwiek. GB i RN zachowali się przytomnie i racjonalnie, tylko u nas znowu coś nie wyszło" - dodał poseł.
- W partii sądzono, że uda się wykosić Dziambora, po czym Dziambor w finale zagłosuje razem z resztą kandydatów na Brauna, po linii partii. Gdzie tu logika? Za mało komunikacji, za dużo tajemnic i dziwnego planowania - podsumowuje osoba z Konfederacji.
