- Kiedy strażacy dojechali na miejsce, pożar był już w zaawansowanym stadium - przyznaje Karol Cachnij, rzecznik golubsko-dobrzyńskiej komendy Państwowej Straży Pożarnej. W płonącym budynku w Nowej Wsi były trzy osoby - szef ciechocińskiej rady gminy, jego żona i ich 23-letni syn.
Przeczytaj także: Toruń. Pożar przy Szosie Chełmińskiej. Dwie osoby nie żyją
Pięć zastępów straży pożarnej walczyło z ogniem aż do rana. Dwudziestu strażakom udało się ugasić pożar dopiero ok. godz. 6 rano. Dom spłonął. - Mieszkańcy mieli szczęście, że uszli z życiem - przyznaje rzecznik straży pożarnej. - Tylko ich szybka reakcja sprawiła, że nie skończyło się jeszcze większą tragedią.
Bez szwanku z pożaru wyszła jednak tylko gospodyni. Radny z ciężkimi poparzeniami trafił do specjalistycznego szpitala pod Szczecinem. Jego syn zwichnął sobie nogę, kiedy ratował się przed ogniem skacząc z balkonu.
Pogorzelców przygarnęła pod swój dach rodzina. Pomogli też gminni urzędnicy - współpracownicy poszkodowanego. - Robimy wszystko, co w naszej mocy - przyznaje Jerzy Cieszyński, wójt Ciechocina. - Na razie pomogliśmy symboliczną zapomogą. Udało się też zrobić przyłącze elektryczne do pomieszczeń gospodarczych. W środę rzeczoznawca oceni stan budynku.
Prawdopodobną przyczyną pożaru było zwarcie światełek na stojącej w holu choince. Ogień szybko przeniósł się do innych pomieszczeń i błyskawicznie objął cały dom. Temperatura była tak wysoka, że topiły się nawet framugi.
- Choinka powinna przywoływać tylko najlepsze wspomnienia - przyznaje wójt. - A tu taka tragedia.
Dlatego strażacy apelują: - Zawsze wyłączajmy lampki choinkowe i inne świąteczne ozdoby na noc - prosi Karol Cachnij. - Zwłaszcza te nie najlepszej jakości, pochodzące z Chin. W przeciwnym razie może się skończyć pożarem.