Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiesław Walicki: Trzeba było wysłuchać przykrych słów

ROZMAWIAŁ JOACHIM PRZYBYŁ
obiecuje, że taka klęska już się nie powtórzy.
obiecuje, że taka klęska już się nie powtórzy. Lech Kamiński
Rozmowa z trenerem Nesty Karaweli Wiesławem Walickim.

- Możemy porozmawiać o meczu w Krakowie?
- Pewnie, na razie jeszcze jestem trenerem.

Przeczytaj także: Elana Toruń i Chojniczanka są na fali wznoszącej. Do I ligi?

- A jest pomysł, żeby Pan przestał nim być?
- Tego nie wiem, ale trochę przykrych słów trzeba było wysłuchać. Kilka osób dało się ponieść emocjom zaraz po meczu. Szkoda, że nikt nie zadzwonił z gratulacjami po dobrym meczu dwa dni później w Jastrzębiu. Do siebie nie mam większych zastrzeżeń. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale najważniejsze, żeby wiedzieć dlaczego tak się dzieje. A ja wiem.

- Więc dlaczego padło aż 18 goli dla Cracovii?
- To był cały splot nieszczęśliwych wydarzeń. Rozmawialiśmy w przerwach, prosiłem o czas w poszczególnych tercjach, ale gole padały seriami, nie mogliśmy tego zatrzymać. Słaby dzień zdarzył się obu naszym bramkarzom, ze składu wypadli Bluks i Koseda, ich miejsce w obronie zajęli napastnicy. Nie zasłużyliśmy na tak dotkliwą przegraną. Natomiast odrzucam teorie, że zespół zagrał przeciwko trenerowi. Dobry mecz w Jastrzębiu udowodnił, że tak nie jest.

- Pracuje pan w zawodzie już ponad ćwierć wieku. To było najtrudniejsze doświadczenie w karierze trenerskiej?
- Na pewno ciekawe, bo zwykle byłem po drugiej stronie barykady. Ze Stoczniowcem w rozgrywkach juniorskich zdarzały się zwycięstwa po 15:1. Teraz wiem, co czuli wtedy moi ówcześni przeciwnicy.

- Taka klęska zostaje w głowach sportowców na dłużej?
- Nie sądzę, choć zawodnicy musieli swoje wycierpieć. Przed meczem w Jastrzębiu kilku naszych rywali pozwalało sobie na różne dowcipy i złośliwości. Po Cracovii wracaliśmy do Torunia, w sobotę jeden trening i w niedzielę pojechaliśmy do Jastrzębia. Dopiero wtedy na odprawie powiedziałem drużynie kilka gorzkich słów, wcześniej nie chciałem, bo musiały najpierw opaść emocje. Po tych słowach prawdy zespół zagrał naprawdę dobry mecz. Szkoda, że widzieli tego ci, którzy na nas tak pluli dwa dni wcześniej. Zawodnicy też bardzo przeżyli mecz w Krakowie, nie wiedzieli, gdzie mają się schować. Tymczasem to nie tylko ich wina, prawda zawsze leży gdzieś po środku. Mogę zapewnić, że więcej taki mecz nam się już nie zdarzy i w Jastrzębiu udowodniliśmy, że nadal utrzymujemy się na powierzchni.

- Prawdziwym problemem nie są jednak wysokie porażki z faworytami, ale straty punktów z sąsiadami w tabeli.
- Zgadzam się, ale czasami tak bywa. Nie jesteśmy Cracovią, która przed sezonem może wymienić sobie połowę drużyny. Mogliśmy powiedzieć sobie, że nas nie stać na PLH i nadal wygrywać w I lidze, bawić się hokejem. Podjęliśmy jednak wyzwanie i trzeba się przygotować na pojedyncze klęski z mocniejszymi drużynami. W ostatnim meczu z Podhalem o zwycięstwie decydowały szczegóły, ale to drużyna zbliżona do nas potencjałem. Sosnowiec jeszcze się wzmacnia. Nie ma co ukrywać: czeka nas ciężka walka do końca sezonu.

Wiadomości z Torunia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska