Zabierzcie ze sobą jakieś robocze ciuchy - zalecał przed zaplanowanym wejściem na wieżę ks. proboszcz Jacek Dawidowski. - Możecie przyjść na galowo, ale nie radzę nikomu wybierać się tak na szczyt.
Dlaczego? Bo wieżę opanowały gołębie i nie tylko traktują ją jako swój azyl, ale też jako...toaletę. Stąd trzeba szczególnej ostrożności, by wyjść stamtąd cało...
Wyprawa zajęła około godziny i uczestniczyło w niej dziesięciu śmiałków. - Nie obyło się bez mocnych wrażeń - relacjonuje Kazimierz Jaruszewski, prezes Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. - Zgasła żarówka i nawet nasz spec od światła Edmund Hapka nie mógł sobie poradzić z usunięciem awarii. Więc trzeba się było wdrapywać po ciemku, a jedyne, co wymyśliliśmy, to oświetlanie drogi przez...telefony komórkowe.
Przeczytaj: Chcą ratować chojnickie zabytki, póki jest jeszcze co
Było więc trochę dreszczyku i dodatkowych emocji, za to po wejściu na samą górę widok zapierał dech. - Centrum miasta oglądaliśmy z tej perspektywy i każdy z nas doszedł do wniosku, że warto było się powspinać - mówi Jaruszewski.
Planowane jest drugie wejście pod koniec października dla osób, które nie mogły uczestniczyć w pierwszej "ekspedycji".
Zarząd ChTPN wdzięczny jest gospodarzowi bazyliki za wielką życzliwość i gościnność, dzięki czemu członkowie i sympatycy stowarzyszenia mieli okazję przeżyć tak niecodzienne chwile.
A z gołębiami prawdziwe utrapienie ma nie tylko dawna fara. Jak dotkliwy jest to w tej chwili problem, widać w okolicy Starego Rynku, gdzie gołębie czują się jak u siebie i każdego dnia na płycie zostawiają odchody. Są uciążliwe także dla mieszkańców okolicznych kamieniczek, bo pstrzą parapety i balkony. Apele o to, by ich nie dokarmiać, nie przynoszą skutku. I teraz ma się wrażenie, że rynek to jedno wielkie śmietnisko.
Czytaj e-wydanie »