https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wieża zdobyta! Wyprawa z dreszczykiem na szczyt bazyliki mniejszej w Chojnicach [zobacz zdjęcia]

MARIA EICHLER
Wyprawa zajęła około godziny i uczestniczyło w niej dziesięciu śmiałków. - Nie obyło się bez mocnych wrażeń - relacjonuje Kazimierz Jaruszewski, prezes Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. - Zgasła żarówka i nawet nasz spec od światła Edmund Hapka nie mógł sobie poradzić z usunięciem awarii. Trzeba się było wdrapywać po ciemku, a jedyne, co wymyśliliśmy, to oświetlanie drogi przez... telefony komórkowe.
Wyprawa zajęła około godziny i uczestniczyło w niej dziesięciu śmiałków. - Nie obyło się bez mocnych wrażeń - relacjonuje Kazimierz Jaruszewski, prezes Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. - Zgasła żarówka i nawet nasz spec od światła Edmund Hapka nie mógł sobie poradzić z usunięciem awarii. Trzeba się było wdrapywać po ciemku, a jedyne, co wymyśliliśmy, to oświetlanie drogi przez... telefony komórkowe. Maria Eichler
To była naprawdę niespodzianka nie lada, kiedy ks. proboszcz bazyliki mniejszej Jacek Dawidowski zaproponował ekspedycję na sam szczyt kościoła.

Zabierzcie ze sobą jakieś robocze ciuchy - zalecał przed zaplanowanym wejściem na wieżę ks. proboszcz Jacek Dawidowski. - Możecie przyjść na galowo, ale nie radzę nikomu wybierać się tak na szczyt.

Dlaczego? Bo wieżę opanowały gołębie i nie tylko traktują ją jako swój azyl, ale też jako...toaletę. Stąd trzeba szczególnej ostrożności, by wyjść stamtąd cało...

Wyprawa zajęła około godziny i uczestniczyło w niej dziesięciu śmiałków. - Nie obyło się bez mocnych wrażeń - relacjonuje Kazimierz Jaruszewski, prezes Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. - Zgasła żarówka i nawet nasz spec od światła Edmund Hapka nie mógł sobie poradzić z usunięciem awarii. Więc trzeba się było wdrapywać po ciemku, a jedyne, co wymyśliliśmy, to oświetlanie drogi przez...telefony komórkowe.

Przeczytaj: Chcą ratować chojnickie zabytki, póki jest jeszcze co

Było więc trochę dreszczyku i dodatkowych emocji, za to po wejściu na samą górę widok zapierał dech. - Centrum miasta oglądaliśmy z tej perspektywy i każdy z nas doszedł do wniosku, że warto było się powspinać - mówi Jaruszewski.
Planowane jest drugie wejście pod koniec października dla osób, które nie mogły uczestniczyć w pierwszej "ekspedycji".

Zarząd ChTPN wdzięczny jest gospodarzowi bazyliki za wielką życzliwość i gościnność, dzięki czemu członkowie i sympatycy stowarzyszenia mieli okazję przeżyć tak niecodzienne chwile.

A z gołębiami prawdziwe utrapienie ma nie tylko dawna fara. Jak dotkliwy jest to w tej chwili problem, widać w okolicy Starego Rynku, gdzie gołębie czują się jak u siebie i każdego dnia na płycie zostawiają odchody. Są uciążliwe także dla mieszkańców okolicznych kamieniczek, bo pstrzą parapety i balkony. Apele o to, by ich nie dokarmiać, nie przynoszą skutku. I teraz ma się wrażenie, że rynek to jedno wielkie śmietnisko.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska