Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
- Najpopularniejszy jest barszcz, a to ze względu na urodzajne ziemie, które dają dorodne warzywa - mówi Czar-nowski, dyrektor białobłockiego domu kultury oraz pracownik WOK. - Zdarza się rybna, ale ona częstsza jest na północy, tam gdzie mamy więcej jezior. A że w pobliżu są i bory, to na wigilię podaje się tu też zupę grzybową. Borowiacką tradycją jest także spotykana w niektórych bydgoskich domach na wigilie zupa owocowa.
Kluchy, pierogi i pierniki
A jeśli już nie zupa owocowa, to przynajmniej kompot z suszonych owoców. Pojawia się groch z kapustą i pierogi.
- Mączne potrawy są powszechne w całej centralnej Polsce, także i u nas - dodaje pan Marek. - Stąd też jemy kluski z makiem.
A na słodko podajemy makowce. - Ale już kutia jest typową potrawą ze wschodu. U nas królują pierniki. Aby na wigilię nabrały odpowiedniej kruchości powinny być pieczone na świętej Łucji, czyli 13 grudnia - zdradza nasz rozmówca.
Sianko jak oblubieniec
Nie mniej ważne od potraw jest to, co pod obrusem. - Pochodzę z Brus, czyli z Kaszub. Tam też kładziemy pod obrus sianko. Ale dopiero, kiedy tutaj przyjechałem poznałem tradycję wróżenia z niego. Wyciąga się losowo jedno źdźbło. Jeśli jest długie, młode i zielone, to dobrze. Czeka nas wtedy zdrowie, albo zdrowy, smukły oblubieniec lub oblubienica. Inaczej może być, jeśli źdźbło jest krótkie, suche, kruche i stare.
A kolędowanie? - To piękna odwieczna tradycja składania świątecznych życzeń. Szkoda, że coraz rzadziej kolędujemy, czyli odwiedzamy innych w święta i coraz rzadziej śpiewamy wspólnie kolędy. Gorąco do tego zachęcam - dodaje Czarnowski.
Ile domów tyle tradycji
- Wspólnie przygotowujemy wigilijne pierogi. Uwielbiam też pomarańcze nabijane goździkami - wymienia Lucyna Andrysiak, komendantka chorągwi kujawsko-pomorskiej ZHP. - A o godz. 22 tradycyjnie już idę na harcerską pasterkę do kościoła garnizonowego, po której tworzymy harcerski krąg i składamy sobie życzenia.
- Mój tata był 16. najmłodszym dzieckiem w rodzinie. Było ich tak wielu, że utworzyli teatr - wspomina Marzena Matowska, dyrektor WOK. - Kiedy ja byłam mała, to razem z tatą wystawialiśmy na święta przedstawienia dla reszty domowników inspirowane świętami. Teraz próbuję tę tradycję przekazać moim dzieciom. Ale przyznaję, że kiedy odstawiliśmy "Dziewczynkę z zapałkami", to potem cały wieczór płakałam. Teraz wybieram bardziej optymistyczny repertuar.